poniedziałek, 14 stycznia 2013

Zielona sałatka z ruccolą, koprem włoskim, kiwi, sosem limonkowym i serem pleśniowym. Kilka słów o "Ludziach na walizkach".




Przeczytałam ostatnio niesamowitą, poruszającą książkę. Jest to zapis rozmów, jakie prowadził Szymon Hołownia ze swoimi gośćmi w programie "Ludzie na walizkach". Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałam tego programu w telewizji, nie wiem dlaczego, ale widocznie to jest ten czas kiedy wejść w rozmowę z gośćmi Szymona.  Bohaterami są osoby znane i zupełnie anonimowe, łączą ich ciężkie doświadczenia związane z chorobą z cierpieniem, śmiercią bliskich.

Każda opowieść pełna jest prawdziwych, silnych emocji i uczuć, miłości, radości, poczucia bezpieczeństwa, spokoju ale i bólu, żalu, rozpaczy, pogodzenia się z losem. Nie jeden raz zakręciła mi się łezka w oku, a moje serce biło mocniej, odczuwało silniej, było poruszone do granic możliwości. W takich momentach zaczynam myśleć o sobie, swoich bliskich, naszym losie. Z jednej stronie jestem niesamowicie wdzięczna za rodzinę, przyjaciół, miłość, które są mi dane. Dzięki wielu wspaniałym osobom w moim życiu czuję się kochana, szczęśliwa i bezpieczna. Z drugiej strony budzą się we mnie obawy, niepokoje, jak wyglądał by mój świat, gdyby jedno z nich zaczęło ciężko chorować, cierpieć, lub zabrakło by go na zawsze. Takie momenty przewracają życie do góry nogami i trzeba mieć w sobie dużo pokory, by nie pogrążyć się w rozpaczy. Sama nie wiem, czy znalazłabym w sobie wystarczająco dużo siły.

Ludzie na walizkach, to książka, która może każdego bardzo wiele nauczyć. Na przykład umiejętności świętowania każdej chwili spędzonej z bliskimi. Po raz kolejny dostrzegam, jak ważny jest każdy dzień, każda godzina i minuta, jaką mamy dla siebie nawzajem. Nie marnujmy tego czasu, który jest nam dany, bo nigdy nie wiemy ile nam go jeszcze zostało.

Idź ze swoją mamą na kawę i lody, zabierz tatę na spacer po Starym Mieście, spotkaj się z przyjaciółką i wypij z nią butelkę wina, słuchając co ją trapi, doradzając jeśli trzeba, przygotuj ukochanemu pyszny deser, zróbcie razem coś, co oboje lubicie, zadzwoń do znajomej, z którą dawno nie rozmawiałaś, napisz maila, wyślij smsa, zaproponuj spotkanie, powiedz, że lubisz, że kochasz, wyciągnij rękę na zgodę, nie duś w sobie żalu, nienawiści, zazdrości i frustracji, pomyśl o innych.

Jednym ze sposobów wyrażenia miłości i sympatii jest przygotowanie pysznego posiłku. Ja dzisiaj wyczarowałam zieloną sałatkę z ruccolą, koprem włoskim, kiwi, sosem z limonki i serem pleśniowym. Porcja uczucia, zdrowia i wyśmienitego smaku na jednym talerzu.




Zielona sałatka z serem pleśniowym
(dla 2 osób)

2 garść ruccoli
4 łyżki szczypioru
2-3 gałązki selera naciowego
1/2 kopru włoskiego
2 kiwi
1 garść liści świeżych ziół - np. oregano, majeranku, bazylii
kilka plastrów sera z przerostem niebieskiej pleśni (użyłam Danish blue)
sok i skórka otarta z 1/2 limonki
3 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
sól/ pieprz do smaku
ew. miód


Ruccolę rwiemy na mniejsze kawałki. Obrane kiwi, seler naciowy i koper włoski kroimy cienko na plasterki.
Wszystkie warzywa mieszamy w jednym naczyniu, doprawiamy szczypiorem i listkami świeżych ziół- ja użyłam majeranku.
Przygotowujemy dressing. Sok i skórkę z limonki mieszamy z olejem, szczyptą soli i pieprzu. 1/3 dressingu wylewamy na dno talerza a resztę mieszamy dobrze z sałatką.

Porcje zielonej sałatki wykładamy na talerze, a na wierzchu układamy ser pleśniowy.

Sałatkę można dodatkowo polać odrobiną dobrego płynnego miodu, ser pleśniowy zastąpić np. Szenekerem, Bursztynem, Parmezanem a dodatkowo całość posypać prażonymi pestkami dyni.

Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz