piątek, 28 września 2012

Pyszny zdrowy sok dla dwojga. Pigwa, gruszka i jabłko.



W tym roku nasz sad obdarował nas bardzo obficie jabłkami i gruszkami. Kombinuje na wszelkie sposoby co by tu z nich dobrego stworzyć. Część z nich mój tata sprzedaje na targu, ale nie są one piękne, równe, o identycznej barwie, za to mają trochę plamek, czasem robaka, więc nie cieszą się powodzeniem kupujących.
Ale ostatnio zwróciła na nie uwagę osoba pracująca w cyrku :) Szukali dużej ilości tanich, ekologicznych jabłek jako pożywienie dla słoni. I wzięli wszystkie nasze jabłka :) jakie to zabawne i urocze zarazem :)

Uwielbiam nasze jabłka i gruszki. Są takie słodkie i soczyste. W sezonie bardzo często robimy z nich soki w naszej wysłużonej, pełnoletniej sokowirówce. Ich barwa, aromat i smak są tak niesamowite, że za każdym razem gdy je piję zwalają mnie z nóg i zanoszą w przestworza. Są gotowe tak szybko i bezproblemowo, jedynym minusem jest później czyszczenie sokowirówki. Ale to nieznaczący szczegół.

Dziś spróbowałam nowego połączenia. Do jabłek i gruszek dołożyłam pigwę z mojego ogrodu. Efekt nie jest powalający, ale w soku wyczuwa się nutkę słodkiej cytrynowej woni jaka daje pigwa. Taki sok to prawdziwa bomba witaminowa i zastrzyk energii na długo. Polecam takie sokotwórstwo :)



Sok jabłkowo- gruszkowy z pigwą:

2 pigwy
2 gruszki
2 jabłka
ewentualnie sok z 1/2 cytryny

Wszystkie owoce myjemy i kroimy na male cząstki. Tak by zmieściły się do sokowirówki. Włączamy urządzenie i pozwalamy mu działać :)

Gotowy sok trzeba jeszcze przecedzić. Dla mnie najprostszym sposobem jest przepuszczenie go przez filtr do kawy. Można go przecedzić przez sitko wyłożone gazą.

W tym momencie mamy 2 szklanki czystego soku.

Smacznego!

czwartek, 27 września 2012

Sernik cappuccino i warszawskie spotkania około-kulinarne.


Jejku jejku, jak zwykle mam listę spotkań w kalendarzyku.

Poprzednia sobota spotkanie przedwarsztatowe w Meltemi i wieczór z rodzinką, niedziela warsztaty z ryb i owoców morza z Polska Gotuje, poniedziałek spotkanie z Izą, wtorek z Gosią, środa Kaja i blogerzy kulinarni, czwartek Slow Food, piątek brat, sobota warsztaty w parku Szczęśliwickim ze Slow Food Youth i sushi z Agatą a w niedzielę, jeśli nic się nie zmieni wracam w ukochane ramiona.

Dziś raczyłam się lodami indyjskimi Kulfi w restauracji Ganesh w Warszawie na spotkaniu Warszawskich Blogerów kulinarnych. To mój pierwszy raz na takim spotkaniu, było bardzo miło, choć byłam jedną z niewielu "nowych" osób. Lody były pyszne o kardamonowo- cynamonowo- karmelowo-mlecznym posmaku. Ja lubię słodycze, więc bardzo mi przypadły do gustu. Kiedyś widziałam na TVN Warszawa jak się je przygotowuje w programie Smaki Warszawy i od wtedy bardzo chciałam je spróbować. Na pewno się nie zawiodłam. Swoją drogą, szkoda ze zamknęli tę telewizję, ja ją często oglądałam.

Inne koleżanki jadły dania na ostro z indyjskimi chlebkami. Wspólnie stwierdziłyśmy, że porcje w tej restauracji są dla wygłodniałych, lub po prostu dwuosobowe, co się chwali.  A oprócz tego dosyć ostre, jak to indyjska kuchnia. Spotkanie nie trwało długo, ale było pełne smakowitych rozmów.

Ja dla mojej mamy i ogólnie dla wszystkich domowników i gości przygotowałam sernik. Znów skorzystałam przepisu z bloga i strony Moje Wypieki. Jest to sernik Cappuccino. Przeważnie w moim domu przygotowuje się sernik według jednego przepisu, ale tym razem przejęłam inicjatywę i zrobiłam go po swojemu. Smakuje wyśmienicie, nieznacznie go przekształciłam i dodałam do niego rodzynki, bo bardzo je lubimy. Pycha.





Sernik Cappuccino na orzechowym spodzie

Składniki



spód:


1,5 szklanki drobno posiekanych orzechów włoskich
2 łyżki cukru
3 łyżki roztopionego masła


Orzechy, cukier i masło wymieszać. Spód wyłożyłam na 23 cm tortownicę wyłożona papierem do pieczenia. Piec przez 10 minut w temperaturze 165°C.

Masa serowa:
800 g sera 3 razy mielonego
4 jajka
1 serek waniliowy
2 łyżki kawy rozpuszczalnej
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 szklanki brązowego cukru
1/4 szklanki gorącej wody
3 łyżki mąki pszennej
50 g rodzynek namoczonych w ciepłej wodzie



Piekarnik nagrzać do 230ºC
Twaróg i serek waniliowy wymieszałam z cukrem. Dodawałam jajka, po kolei, stale miksując. 

Kawę i cynamon rozpuścić w gorącej wodzie, wystudzić. Ostudzoną kawę dodawać powoli do mikstury serowej, miksując. Na koniec dodajemy rodzynki. Całą masę wylałam na podpieczony spód z orzechów.
Sernik wstawiłam do nagrzanego piekarnika na 10 minut, po czym zmniejszyłam temperaturę do 150ºC i piekłam go przez 50 minut. Sernik według wskazówek musi być ścięty od góry, szczególnie na środku.
Sernik ostudzić i włożyć na noc do lodówki. Ciasto podałam ze świeżymi  orzechami włoskimi na wierzchu.

Smacznego :)

wtorek, 25 września 2012

Sałatka warzywna z promieniem słońca w słoiczku. Idealna na jesienne dni.

Jesień już jest między nami. Ta pora roku jest dla mnie zarazem piękna i przygnębiająca.
Kocham różnokolorowe liście, które opadają z drzew i tak cudownie szeleszczą pod stopami w czasie popołudniowych spacerów w parku. Z dźwięków jesieni wspaniały jest także trzask rozgniatanych orzechów włoskich a potem ich niesamowity smak. Pośród kolorów wyróżniają się dynie w wielu odmianach, które pięknie ozdabiają ogród, a także jabłka we wszelkich odcieniach czerwieni oraz gruszki i ich żółte brzuszki. Lubię patrzeć jak wielką frajdę sprawiają dzieciom jesienne spacery. Te bitwy na liście, usypywanie ich w wielkie stosy i miękkie na nich lądowanie. Nie zapomnijmy o żołędziowych i kasztanowych ludkach z noskiem z jarzębiny i cienkich nóżkach z zapałek...

Ale jesień to też zimne poranki i wieczory, błoto i olbrzymie kałuże w dziurach na drodze. Dla mnie to pierwsze dni z Rudolfem czerwononosym- w jakiego się przeobrażam, konieczność noszenia parasolki i ciężkich ubrań w wielu warstwach i  przemoczone buty. A co najgorsze, to ta piękna złota polska jesień trwa krótko a szybko przychodzi ziąb, wiatr i mróz... za którymi, mówiąc krótko, NIE PRZEPADAM.

W te chłodne dni lubię zakopać się pod kocykiem lub wskoczyć do gorącej kąpieli. Pozwalam sobie wtedy na herbatę z sokiem malinowym mojej mamy, na gorącą czekoladę i grzane wino. I zawsze mam wielkie obawy że znowu pojawią się znienawidzone "muffin tops" na moim ciele i w ogóle będę pod stałym atakiem komórek tłuszczowych.

W pierwszych tygodniach jesieni mamy jeszcze do wyboru sporo świeżych warzyw i owoców. Jednak szybko kończą się te, które lubię najbardziej...
No cóż taka jest kolej rzeczy... ale przez pierwsze takie dni mój mózg widzi więcej argumentów na nie.
Nie dla deszczu,
nie dla chłodu,
nie dla braku świeżych warzyw i owoców w moim ogrodzie,
nie dla grubych, ciężkich swetrów,
nie dla ciemnych dni i
nie dla czerwonego nosa.

Na pocieszenie za w czasu przygotowałam sobie słoneczną sałatkę warzywną w słoiku. Mam nadzieję, że w te zimne i ciemne jesienno-zimowe dni dotknie mnie dzięki niej chociaż jeden promyk słońca, który pobudzi mnie do życia. Oprócz tego włączę sobie jakieś ciepłe nutki, przebiegnę się na fitness albo na siłownię zrobię sobie kasztanowego ludka i na pewno będzie mi lepiej...

a to mała "próbka" mojej jesiennej terapii:




Sałatka warzywna z promieniem słońca w słoiczku.


(inspiracja do przepisu na Fine Cooking)


Składniki:
1/2 dużego kalafiora
4 marchewki
1 duża cebula
kilka ząbków czosnku
2 czerwone papryki pomidorowe
1 duża biała papryka
4 papryczki czereśniowe
korzeń imbiru wielkości kciuka, obrany

Przyprawy
1 łyżka ziaren kolendry
1 łyżka ziaren gorczycy czarnej lub żółtej
1 łyżka ziaren ziaren kminku
1 łyżka ziaren pieprzu
1 łyżeczka chilli w płatkach

Zalewa
2 szklanki octu jabłkowego
4 szklanki wody
1/2 szklanki cukru
2 łyżki soli
1/2 łyżki kurkumy


Marchew obieramy i kroimy w słupki. Czerwoną i białą paprykę pozbawiamy nasion i kroimy w paseczki. kalafiora dzielimy na nieduże różyczki. Cebulę obieramy i kroimy w piórka. Czosnek obieramy.

Autor oryginalnego przepisu poleca uprażyć przyprawy na suchej patelni, ja ten krok pominęłam.

W każdym słoiczku umieszczamy pokrojone warzywa w mniej więcej podobnych proporcjach. Ponadto wkładamy po 1-2 ząbki czosnku, papryczkę czereśniową i mały kawałek imbiru.  Wsypujemy także przyprawy po troszku do każdego słoika. Ja lubię dużo przypraw, więc dodaję dużo, ale każdy z was powinien dodać taką ich ilość jak wam odpowiada.

Zagotowujemy wszystkie składniki zalewy zwracając uwagę, by nie wykipiała przez dodatek kurkumy.

Gorący płyn wlewamy do słoiczków i dobrze je zakręcamy a następnie pasteryzujemy przez 15 minut.
Wskazówki dotyczące pasteryzowania znajdziesz TU.

Pikle są dobre do spożycia i pełne smaku po ok 2 tygodniach. Można je również przechowywać w lodówce bez pasteryzacji, ale nie dłużej niż 2 tygodnie.

Smacznego!

poniedziałek, 24 września 2012

Zdrowy biały chleb z kminkiem i czarnuszką, na zakwasie żytnim. Już mogę się chwalić :)

Od kilku miesięcy piekę własne chleby. Moja domowa piekarnia zaopatruje nas w świeże pieczywo na śniadanie. Musze przyznać, że mieszanie, zagniatanie, doprawianie a przede wszystkim wyciąganie upieczonego bochenka z piekarnika przynosi mi nie lada satysfakcję. 
kto czytał ten wie, że lubuję się w mąkach pełnoziarnistych. Z takiej mąki chleb drożdżowy nigdy nie był na tyle puszysty na ile bym chciała. Z kolei po dodaniu ziaren słonecznika, siemienia, czy dyni stawał się bardzo zwarty, a czasem nazbyt kruchy. Po pary bardziej i mniej udanych bochenkach w końcu zaczęłam produkować satysfakcjonujące mnie chleby. 

I w tym momencie odkryłam zakwas. No może, nie odkryłam, bo jadłam już wcześniej chleby na zakwasie a i sama próbowałam  go raz wyprodukować. Tym razem zebrałam się w sobie, zaparłam się i zakwas w końcu się udał. Ten pierwszy nie był znakomity, bo strasznie dziwnie pachniał, ale z każdym tygodniem i miesiącem staje się co raz doskonalszy. jestem z niego jeszcze bardziej dumna, dlatego że jest mój własny osobisty i to ja o niego od początku dbałam i go dopieszczałam. Nauczył mnie on większej cierpliwości i pokory w tworzeniu wypieków. Dzisiaj mogę się już chwalić wypiekami stworzonymi przy jego udziale. 

Bardzo dużo do zawdzięczenia mam autorce blogów White Plate i Pracownia Wypieków. Myślę, że każdy Food- blogger je zna. To tam znalazłam znakomity opis tworzenia zakwasu i świetne, sprawdzone i niezawodne przepisy na domowe pieczywo. Korzystałam już z przepisów na chleb z siemieniem lnianym, chleb razowy żytni, chleb pszenno-żytni i innych. Każdy jest godny polecenia. 

Bardzo ucieszyła mnie informacja, że Liska wydaje książkę i to już bardzo niedługo!! Na pewno ją kupię. Jej przepisy i blog są wręcz wzorowe. Piękne zdjęcia i co najważniejsze na prawdę dobre i sprawdzone przepisy. Sądzę, ze książka będzie równie cudowna i bogata we wskazówki i przepisy o wielkiej wartości. Już nie mogę się doczekać publikacji.

Przy przygotowaniu poniższego chleba korzystałam z przepisu na biały chleb na zakwasie. Do jego przygotowania użyłam 100% pełnoziarnistego zakwasu żytniego, oprócz tego dodałam trochę przypraw a część białej mąki zastąpiłam razową. Efekt? Zachwycająco wyśmienity smak i niebiańska puszystość...



Biały chleb z kminkiem i czarnuszką na zakwasie

Składniki:
350 g mąki pszennej 
150 g mąki pszennej pełnoziarnistej

1 płaska łyżeczka soli
1 łyżka czarnuszki

1 łyżka kminku
ok 300 g wody
1 łyżeczka świeżych drożdży
150 g aktywnego zakwasu żytniego


Wszystkie składniki łączę w dużej misce. Masę mieszam za pomocą łyżki lub miksera. Jest ona gęsta, ale nie nadaje się do wyrabiania ręcznego.
Miskę z ciasto chlebowym przykrywam luźno folią spożywczą i odstawiam do wyrośnięcia na 1,5-2 godziny. Ja wstawiam je do piekarnika, w którym zapalam tylko światło.  
Następnie przekładam masę do keksówki (wyłożonej papierem do pieczenie- na długich brzegach- by łatwiej było wyciągnąć chleb). Znów w ten sam sposób odstawiam do wyrośnięcia. Po ok 1 godzinie gdy bochen już wyraźnie urośnie, wyjmuję delikatnie formę z piekarnika i nagrzewam go do temperatury 210'C. przed włożeniem formy, rozgrzany piekarnik spryskuję zimną wodą i dodatkowo wstawiam żaroodporne naczynie z zimną wodą do środka.
Chleb lekko posypuję mąką żytnią i piekę ok. 40 minut. Po tym czasie wyjmuję go ostrożnie z formy ciągnąc za papier. Opukuję jego dno- jeśli wydaje pusty odgłos, znaczy, ze chleb już jest dobry.  jeśli nie, wstawiam go z powrotem do pieczenia na dodatkowe 10-15 minut, już bez keksówki. Odstawiam go na kilka godzin, lub na noc do ostygnięcia. 


Chleb kroimy, gdy już całkowicie ostygnie. Cudownie komponuje się z każdym dodatkiem słonym, pikantnym i słodkim.  

Smacznego!

sobota, 22 września 2012

ALE PYSZNE ciastka pełnoziarniste z nutellą

I znów w drodze, znowu ta jazda samochodem i kilka godzin w pociągu. Jedyne pocieszenie, to fakt ze czekają na mnie kolejne cudowne spotkania z przyjaciółmi, rodziną i kilka planów około-kulinarnych. Poza tym w pociągu mam bezcenny czas na czytanie. Nadal czytam cudowna książkę Khaleda Hosseini A Thousand Splendid Suns. Zachwyca i zadziwia mnie ona co raz bardziej. W planach mam już jego kolejny bestseller "A kite runner", na którego podstawie kilka lat temu powstał bardzo znany film o tym samym tytule. Na pewno, po lekturze i seansie filmowym dam znać co i jak.

Zawsze przed wyjazdem przygotowuje jakieś smakołyki dla mojego mężczyzny "na zapas". Wiem, wiem, za bardzo go rozpieszczam, ale kiedyś zapewne przerzucę się na dzieci... mam nadzieje.

W zamrażarce i lodówce wylądowały wegetariańskie burgery, pierogi z soczewicą i paszteciki ze szpinakiem i porem. Natomiast w puszce z ciasteczkami miejsce znalazły ciasteczka z nutellą i mąką pełnoziarnistą, które staly się hitem naszego domu w ciągu ostatnich tygodni. Przepis zapożyczyłam  ze znanego bloga Moje Wypieki. Były to: Razowe ciastka z nutellą i orzechami laskowymi.
Przepis wypróbowałam wcześniej dwa razy i za kolejnym ominęłam jajko...efekt był zachwycający. Ciastka stały się jeszcze bardziej chrupiące i pyszne. Poza tym ominęłam ucieranie masła, co mi caly proces troszke przyspieszyło. Ciastka są idealne do kawy i do jogurtu, a i w podróży sprawdzają się znakomicie :) mniaaam. Mam nadzieje ze nie znikną jednego dnia z naszej kawowej puszki, bo jak się facet rozkręci... to jest to możliwe.

Oto moja wersja przepisu:



Ciastka pełnoziarniste z nutellą.

1 i 1/2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
100 g zimnego masła
100 g nutelli
1/2 szklanki brązowego cukru
1 szklanka prażonego słonecznika


W misce mieszamy wszystkie suche składniki" mąkę, proszek do pieczenia, sodę, sól i cukier. Do tej mieszanki wrzucamy pokrojone w kostkę masło i rozdrabniamy go do uzyskania konsystencji kruszonki. Dodajemy nutellę i uprażony, wystudzony słonecznik po czym mieszamy łyżką, aż w końcu zagniatamy ciasto w kulę. 
Ciasto wstawiamy na 20-30 minut do lodówki. 
Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180'C i przygotowujemy blachę wykładając ją papierem do pieczenia.
Po wyjęciu z lodówki, mokrymi dłońmi formujemy z masy kulki wielkości orzecha włoskiego. Układamy je na przygotowanym papierze zostawiając kilkucentymetrowe odstępy i lekko spłaszczamy. Ciastka troszkę się "rozjadą" i urosną.  Pieczemy je ok 15 minut.
Po wyjęciu z piekarnika i odczekaniu 5 minut, studzimy ciasteczka na kratce kuchennej.

Można je przechowywać nawet przez kilkanaście dni w puszce... ale nie sądzę żeby wytrzymały tak długo, są za bardzo pyszne...


czwartek, 20 września 2012

Aloo kofta, wegańskie klopsiki z ziemniaków i kalafiora. Obiadowa inspiracja: 1000 Wspaniałych Słońc.



Pochlonęła mnie kolejna książka. "1000 Wspaniałych Slońc" Khaleda Hosseini to powieść poruszająca problemy życia w Afganistanie przez koniec lat 80-tych po lata 90-te. Autor opisuje w niej losy dwóch kobiet, które poznajemy już jako młode dziewczyny i dalej obserwujemy ich życie i problemy z jakimi musza się zmagać. Książka jest niesamowicie poruszająca, pełna pięknych opisów krajobrazów i cudownych postaci, prostych ludzi Afgańczyków. Autor ściśle prowadzi fabułę z historią wydarzeń jakie rozgrywały się w tych czasach w jego ojczyźnie. Ludzie, z którymi się stykamy mają wielkie plany i marzenia, spotykają na swojej drodze wiele życzliwych, ale i pełnych nienawiści, zawiści osób.
Jeszcze nie skończyłam czytania tej powieści (jestem gdzieś w połowie), ale tak mocno porusza ona moje serce, ze postanowiłam o niej napisać od razu. Przeczytanie "1000 splendid suns" poleciła mi jedna z przyjaciółek, która pochłonęła ją w oryginale. Przypadkiem trafiłam na nią w mojej ukochanej wiejskiej bibliotece- także w oryginale- po angielsku, więc od razu znalazła się w moim domu. Wiem, że "1000 Wspaniałych Slońc" zostało już dawno wydane po polsku. Miałam już okazję odsłuchać początkowej części audiobooka czytanego przez Marię Peszek. Ja uwielbiam słuchać audiobooki gdy jestem w drodze- w samochodzie czy w pociągu. W aucie czytać nie mogę (gdy prowadzę)- lub nie potrafię (jako pasażer) a w pociągu turkotanie kół często trochę mnie usypia i oczy same się zamykają. Mam jednak na to sposób- wkładam CD do odtwarzacza w samochodzie, lub słuchawki z MP3 w moim telefonie i jadę słuchając pięknych powieści.

Dla przykładu, moja ostatnia droga z Krakowa do Warszawy to "Ewangelia według Piłata" Erica Emmnuela Shmidta (o jego książkach tez już trochę pisałam TU)

"1000 pięknych słońc" jest dla mnie również inspiracją kulinarną. Nierozłącznie życie kobiet na całym świecie wiąże się z gotowaniem- czy to dla siebie, czy dla mężów, ojców, matek. Bohaterki tej książki do tej pory przygotowywały na przykład daal z ryżem, zupę aush z czerwoną fasolą i suszonym koperkiem, mantu (pierożki z wołowiną i dużą ilością przypraw) polane jogurtem i posypane miętą, aushak (pierożki z porem w sosie mięsnym) oraz koftę.

Ja, po lekturze książki, zabrałam się za przygotowanie wegetariańskiej Aloo kofty. Jadłam ją już kiedyś w restauracji Green Way i sama przygotowywałam kilka razy, ale jakoś poszła w zapomnienie. Muszę więc odświeżyć jej smak i dalej zabieram się za czytanie 1000 Splendid Suns, i wam też to polecam.

Aloo kofta (przepis podstawowy)

1/2 kg ziemniaków
1/2 kalafiora
100 g mąki z grochu (najlepiej z ciecierzycy)
1 łyżka masła czosnkowego (opcjonalnie)
1/2 łyżeczki kminku
1/2 łyżeczki ziaren kopru
kilka ziaren pieprzu
1 łyżka świeżego, posiekanego rozmarynu
sól do smaku
olej do smażenia

Ziemniaki gotujemy w mundurkach, by pozostały lekko twarde. Po ugotowaniu obieramy ze skóry i studzimy. Kalafior gotujemy na parze na półtwardo i studzimy.
Przyprawy ucieramy w moździerzu. Mąkę możemy przygotować przez zmielenie ziaren suchego grochu w młynku do kawy.
W malakserze ucieramy ziemniaki, kalafior i przyprawy. Dodajemy roztopione masło, mieszamy i doprawiamy do smaku. Na końcu wrzucamy mąkę grochową i dokładnie mieszamy.

Mokrymi rękoma tworzymy kulki wielkości orzecha włoskiego i wrzucamy je od razu na tłuszcz rozgrzany do 160'C. Smażymy pulpeciki na złoto i osączamy z tłuszczu na papierowym ręczniku.

Koftę można kilka dni trzymać w lodówce, lub zamrozić na później.

Propozycja podania nr 1




Kofta jako wegańskie pulpeciki z makaronem i sosem pomidorowym
(dla 2 osób)

10-12 klopsików Aloo kofta

100 g makaronu razowego
2 duże pomidory
1/2 papryczki czereśniowej
1/2 średniej cebuli
1 łyżka pasty paprykowej
1 łyżka sosu sojowego
2 łyżki oliwy
zioła prowansalskie
sól, pieprz do smaku

Pomidory parzymy 10 sekund we wrzątku, schładzamy zimną wodą i zdejmujemy z niego skórę. Cebulę obieramy i drobno siekamy. Z papryczki wyjmujemy pestki i drobno siekamy. W rondelku podsmażamy cebulę na oliwie aż lekko się zarumieni. Dodajemy sos sojowy, papryczkę, rozdrobnione pomidory i pastę paprykową. Mieszamy, dusimy przez kilka minut aż pomidory zmiękną i się rozpadną, doprawiamy ziołami do smaku.
Klopsiki wrzucamy do sosu i pod przykryciem gotujemy na małym ogniu aż kofta się ogrzeje.

Makaron gotujemy według instrukcji na opakowaniu.

Makaron skraplamy oliwą i podajemy z sosem, klopsikami oraz posypujemy świeżymi ziołami.

Propozycja podania nr 2


Kofta z sałatką, ryżem i pikantnym sosem 

Składniki:

10-12 klopsików Aloo kofta

ryż ugotowany na sypko z i łyżką curry

1 pomidor
1/2 czerwonej cebuli
1 marchewka
1/2 średniej cukinii
1/2 słodkiej żółtej papryki
kilka zielonych oliwek
oliwa z oliwek
ocet winny
sol, pieprz i zioła do smaku

sos:
100 ml kefiru
1 łyżka majonezu
1 łyżka dobrego keczupu
3 krople tabasco
1 łyżeczka soku z cytryny
sol, pieprz do smaku

Ryż gotujemy na sypko z jedną łyżką curry.

Pomidor, marchew i cukinię pozbawiamy skóry. Wszystkie warzywa kroimy na dowolnej wielkości kawałki, skrapiamy ok 2 łyżkami oliwy i niepełna łyżką octu.

Wszystkie składniki sosu łączymy w słoiczku. To najłatwiejszy sposób, bo wystarczy go dobrze potrząsnąć i sos jest gotowy. Doprawiamy go jeszcze do smaku.

Jeśli Koftę przygotowaliście na bieżąco, wystarczy ją podać polaną sosem w towarzystwie ryżu i sałatki.
Aby odgrzać zimną koftę- trzeba ją wstawić na ok 10 minut do rozgrzanego piekarnika i gotowe.

Aloo Koftę można serwować także w inny dowolnie wybrany sposób np: jako przystawkę na zimno z warzywami i sosami, jako nadzienie do tortilli, czy wegetariańskiego kebaba oraz w sałatce i  zapiekane w beszamelu. Wybierz swoja własną potrawę z koftą i do dzieła.

Smacznego!

środa, 19 września 2012

Jabłka w cieście francuskim z karmelem i lodami dyniowymi. Kolacja i wieczór we dwoje.

Ostatnio pisałam o celebracji naszego niedzielnego śniadania. Kolacje są dla nas równie ważne. Mój kochany ma trochę szczęścia w tym, że często mam dużo czasu na gotowanie, pieczenie i wymyślanie sposobów na rozpieszczanie go. Znam smaki, które lubi i staram się je łączyć z tym co także mi przypada do gustu. Najczęściej kombinuję tak, by nasze posiłki były zdrowe i pełnowartościowe ale czasem rozpieszczam Go na całego...

Ponadto, zawsze szukam nieznanych smaków, nowych możliwości, satysfakcjonującej konsystencji, zapachu i koloru. Wszystkie moje działania wypełnione są troską i odrobiną miłości, ale zdarza się, że trochę za wysoko stawiam sobie poprzeczkę. Wielu rzeczy jeszcze nie wiem i muszę się ich nauczyć, więc często coś mi się nie udaje- przynajmniej w mojej opinii. Na szczęście mój mężczyzna jest cierpliwym i wdzięcznym klientem, któremu prawie zawsze smakuje wszystko co zrobię, nawet jeśli nie wygląda idealnie tak jak to sobie wymyśliłam.

Kolacja, to taki cudowny czas, gdy jest dużo czasu na rozmowy, dzielenie się wrażeniami z minionego dnia, świętowanie wspólnych chwil. Myślę, że każdego dnia w życiu rodziny powinien nastąpić taki moment, gdy wszyscy spotykają się przy stole, bez względu na inne sprawy. Wybór godziny i rodzaju posiłku, zależy od nas, naszego stylu życia i pracy.

Naszym rytuałem od już dość dawna jest wieczorne oglądanie seriali. W sezonie codziennie pojawia się odcinek jednego z nich, a w wakacje... no cóż, w te wakacje towarzyszy nam MacGyver :) Na początku "sezonu ogórkowego" dla seriali mój mężczyzna wpadł na pomysł byśmy odświeżyli sobie wspomnienia z dzieciństwa i zaczęli oglądać przygody tego sympatycznego Amerykanina. Ku naszemu zaskoczeniu odkryliśmy, ze sezonów MacGyvera było dużo więcej niż te, które prezentowano w Polsce a mianowicie 7. Muszę wam powiedzieć, że oglądając kolejne odcinki, nie tylko świetnie się bawimy bo z serii na serię są co raz lepsze, bardziej ekscytujące, wypełnione dobrym humorem.  Dostrzegamy także jak bardzo Polska była zacofana technologicznie w tych ostatnich latach PRL (serial zaczyna się w 1985 roku). Fajnie jest mieć taką wspólną Rzecz, która obojgu sprawia przyjemność.

Jeśli chodzi o kolacyjne posiłki to przeważnie pojawiają się ciasta, ciastka i desery mojego wykonania połączone z kubeczkiem dobrego jogurtu i dzbankiem liściastej herbaty, czasem zakończone lampką (albo butelką) wina. Do tego dużo całusów, przytulania, opierania głowy na ramieniu i uśmiechu. A w te dni, gdy mi, jemu, lub nam obojgu brakuje dobrego humoru... jedzenie stara się nam go poprawić, ale przede wszystkim to dobra, szczera rozmowa potrafi zdziałać cuda.

Mój dzisiejszy deser, to troszkę połączenie rozpusty z eksperymentem kulinarnym. Oceńcie go sami.



Jabłka w cieście francuskim z karmelem i lodami dyniowymi.

składniki

1/2 opakowania ciasta francuskiego
2 ulubione twarde jabłka
2 łyżki brązowego cukru
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka masła
1/2 łyżeczki cynamonu

sos:
1 łyżka masła
3 łyżki cukru
szczypta soli

lody dyniowe:
2 szklanki pure z dyni (dynia gotowana na parze, zblendowana)
3 czubate łyżki miodu
1 szklanka naturalnego gęstego jogurtu
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej

Lody dyniowe przygotowałam mieszając dokładnie wszystkie podane składniki. Masę można doprawić dowolnie do smaku, bo każda dynia ma trochę inny stopień słodyczy. Ja użyłam dynię piżmową z mojego ogrodu.
Masę wstawiłam do zamrażalnika w szczelnym opakowaniu i mieszałam widelcem raz na 1,5 godziny. Niestety lody wykonane bez maszynki do lodów nie są tak kremowe jak powinny być. Przedodaniem, lody wyjęłam na 15 minut z zamrażalnika.

Z ciasta wyciąć 4 płaty tej samej wielkości, ułożyć je na papierze do pieczenia i pospać odrobiną cukru i cynamonu. Wstawić do zimnego piekarnika, nastawić na temperaturę 170'C z termoobiegiem i piec ok 15-20 minut, aż się napuszą i lekko zarumienią.

Jabłka obieramy (lub nie, jak wolicie), wydrążamy i kroimy w 3 cm kostkę. W rondelku rozgrzewamy masło, wrzucamy jabłka, cukier i sok z cytryny i dusimy na wolnym ogniu ok 10 minut. Doprawiamy cynamonem do smaku.

Mój sos karmelowy przygotowałam smażąc w rondelku masło z cukrem. Wszystkie składniki wrzuciłam w tym samum czasie, ale wiem, że sos karmelowy przygotowuje się inaczej. Nie mieszałam łyżką, a jedynie potrząsałam garnkiem i czekałam aż sos zgęstnieje. Wyszedł bardzo fajny, lekko płynny i nie klejący :)

Na jeden płat ciasta nakładamy połowę jabłek i przykrywamy drugim płatem. Na talerz wykładamy porcję lodów dyniowych i cały deser polewamy sosem karmelowym i posypujemy cynamonem.

Deser wymyślałam sama, nie korzystałam z żadnych przepisów więc nie jest idealny, ale muszę przyznać, że smakował wyśmienicie.

poniedziałek, 17 września 2012

PRZETWORY po co je robić? Przepis na patisony i ogórki z chilli czereśniowym.


Domowe przetwory-  dlaczego warto je przygotować w domu?
(artykuł przygotowałam dla Slow Food Youth Warszawa)

Wszyscy znamy nieocenioną wartość spożywania owoców i warzyw w codziennej diecie.  Dostarczają one niezbędne do prawidłowego rozwoju i zachowania zdrowia witaminy, składniki mineralne i błonnik. Zostawiając walory zdrowotne na boku, warzywa i owoce są po prostu pyszne i nie bylibyśmy w stanie wyobrazić sobie dnia bez ich obecności na talerzu.

W dzisiejszych czasach bez większego problemu możemy kupić  dowolne warzywa i owoce. Z drugiej strony doskonale wiemy, że zdrowe jedzenie, to jedzenie naturalne. Każdy, kto choć minimalnie orientuje się w kalendarzu warzyw sezonowych, wie że truskawki, pomidory, rzodkiewka i inne pyszności nie rosną i nie dojrzewają zimą i wczesną wiosną. Warzywa i owoce mozemy zamrozić, składować w piwnicy, lub innym chłodnym miejscu, kiedyś także w kopcach na polu. Spora ich grupa a wśród nich sałata, pomidory, ogórki, owoce jagodowe nie nadają się do dłuższego przechowywania. Mało kto dysponuje  zamrażarką dużej wielkości a już na pewno nie trzymamy kapusty, czy marchewki w kopcu. Jedynym wyborem pozostaje przetwórstwo owocowo warzywne w formie marynat, kiszonek, dżemów czy kompotów.Dlaczego domowy dżem i kiszone ogórki są lepsze niż te ze sklepu?

Przetwory warzywne i owocowe wytwarzane w warunkach przemysłowych muszą zachować trwałość, wyrazisty smak, zapach, odpowiednią barwę i konsystencję na długi czas. Dodawane są do nich substancje zapobiegające powstawaniu bakterii, wspomagają zagęszczanie, zastępują cukier i nadające im odpowiednią barwę. Problem w tym, że większość tych substancji może podrażniać nasz układ pokarmowy a nawet powodować alergie. Większość dodatków do pożywienia nie jest badana pod kątem oddziaływania na nasze zdrowie przy długoletnim stosowaniu a także ich łączeniu z innymi związkami.  Dla przykładu podam kilka składników, których działanie możecie sprawdzić sami, a które wyczytałam na słoiczkach w sklepie.

Dżem niskosłodzony znanej marki:  brzoskwinie, cukier, substancje zagęszczające – pektyna i guma guar, regulatory kwasowości – kwas cytrynowy i cytrynian sodu 
Powidła śliwkowe konserwowane chemicznie: śliwki węgierki, cukier, konserwanty: sorbinian potasu, dwutlenek siarki.
Dżem porzeczkowy produkowany dla jednego z dyskontów:  czarne porzeczki, cukier, substancja żelująca - pektyna, substancja zagęszczająca - guma guar, regulatory kwasowości - kwas cytrynowy i cytrynian trisodowy. 

Dodajmy do tego barwniki, słodziki i inne konserwanty i jak dla mnie, wychodzi mieszanka wybuchowa. Pamiętajmy o tym, że mamy wpływ na to co jemy i możemy wybrać produktu zdrowe i sezonowe, naturalne w naszych warunkach klimatycznych. Przetwarzając warzywa i owoce samodzielnie jestesmy w stanie kontrolować skladniki jakie dodajemy, ilosć cukru, octu, soli i przypraw.

Najprostszym sposobem konserwacji potraw jest pasteryzacja. Dzięki tej metodzie warzywa i owoce zachowują większość swoich wartości odżywczych. Kolejną metodą jest utrwalanie octem, której  minusem jest fakt że ocet może być szkodzić osobom o wrażliwych żołądkach oraz nie powinny go spożywać dzieci. Najstarszą metodą konserwacji jest kwaszenie- kiszenie Kiszone ogórki i kapusta zawierają dużą ilość witaminy C, błonnika  i innych składników odżywczych.

Zabawa w robienie przetworów to także świetna metoda spędzania wolnego czasu z dziećmi- tymi małymi i tymi większymi. W domu jest wtedy czas i odpowiednia atmosfera na rozmowy, opowieści z dzieciństwa rodziców i dziadków, celebrowanie wspólnie spędzonych godzin. Dzieci poznają wtedy sposoby przygotowywania i przechowywania żywności, uczą się szacunku dla pracy własnych rąk. Poza tym zawsze najlepiej smakują potrawy przygotowane własnoręcznie i doprawione według gustu. Przetwarzanie owoców i warzyw uczy i umożliwia zużywanie nadmiarów jakie mamy w gospodarstwie. Jeśli mamy własny ogród, kilka drzewek, albo otrzymaliśmy kosz pełen dobroci od cioci ze wsi. Najprostszym sposobem na wykorzystanie takich owoców i warzyw jest ich konserwowanie, przechowanie w postaci dżemów, pikli na zimę, lub po prostu na kolejne dni. Dzięki temu nie marnujemy pożywienia i dokładamy swoją cegiełkę do ochrony środowiska.

Dżemy, konfitury, soki i syropy przygotowywane w domu to smak jakiego nie da się zastąpić. Mają one nie tylko właściwości pro zdrowotne ale i niezastąpione walory smakowe. Domowe przetwory chronią nas przed nadmiarem substancji chemicznych w codziennej diecie i po prostu dają odrobinę radości. Ciężka praca mięśni i czas spędzony na przygotowywaniu marynat i dżemów odpłaca nam się w zimowe dni po wielokroć. Kto jeszcze nie zaczął bawić się w przetwórstwo warzywno owocowe, niech szybko zabiera się do roboty, bo jesień i zima już czyhają za progiem.

A dziś proponuje w kategorii domowe przetwory bardzo proste patisony i ogórki z chilli czereśniowym. (od Pana Ziółko zresztą :)



Patisony i ogórki z chilli czereśniowym.

Składniki:

3/4 kg patisonów miniaturowych
3/4 kg malutkich ogórków
kilka papryczek czereśniowych

5 szklanek wody
1 szklanka octu 10%
1 szklanka cukru
2 płaskie łyżki soli

ziele angielskie
gorczyca
pieprz w ziarnach
chilli w płatkach
kilka ząbków czosnku

Patisony, ogórki i papryczki dokładnie umyć, oczyścić z ewentualnych zabrudzeń i osuszyć.
Duże słoiki, najlepiej tej samej wysokości i pojemności, wyparzyć przez 15 minut w piekarniku nagrzanym do 120'C. Nakrętki wygotować przez 5 minut we wrzątku, osuszyć.
W każdym słoiku ścisło poukładać ogórki i patisony, na wierzchy ułożyć po 1-3 papryczki- w zależności jaki stopień pikantności wybieramy. Następnie wrzucić po 2 ziarenka ziela angielskiego i pieprzu, 1 ząbek czosnku, 1/2 łyżeczki ziaren gorczycy i chilli w płatkach.

Zagotować składniki zalewy i gorącą wlać do ogórków. Zakręcić, sprawdzić czy słoik nie przecieka, przez ostrożne odwrócenie go do góry dnem. 
Słoiki ułożyć w garnku, którego dno zostało wyłożone ściereczką, by słoiki się o siebie nie obijały. Wlewamy wodę mniej więcej o tej samej temperaturze co słoiki, do 3/4 ich wysokości. Od momentu gdy woda zacznie lekko bulgotać, pasteryzujemy ok 20-25 minut. Woda w garnku nie może mocno wrzeć.
Po tym czasie słoiki wyjmujemy ostrożnie z garnka i ustawiamy w przewiewnym miejscu do ostygnięcia.

Pikle są dobre i pełne smaku już po 1-2 tygodniach.

Smacznego!

niedziela, 16 września 2012

Gofry pełnoziarniste z dynią. Niedzielne śniadanie pełne miłości.

Uwielbiam leniwe niedzielne śniadania. W ten szczególny dzień tygodnia staram się celebrować ten posiłek w szczególny sposób. Wyobrażam i marzę sobie, ze w przyszłości, gdy założę rodzinę, będę potrafiła nadal kultywować tradycję niedzielnego śniadania, razem z ukochanym, dziećmi, zwierzakami, domem pełnym życia i miłości. Staram się by tego dnia pierwszy posiłek nie był zupełnie zwyczajny. Daleko mi oczywiście od spędzania wielu godzin w kuchni, by go przygotować. Uwielbiam prostotę połączoną z wyrazistym smakiem, wspaniałą teksturą i aromatem potraw.

Raz na jakiś czas na naszym niedzielnym stole pojawiają się gofry. Pisałam już kiedyś, że także taki deserek może być zdrowy i pożywny. Łączę mąkę pełnoziarnistą z muesli, dobrym nietłustym twarożkiem, świeżymi owocami i domowymi konfiturami. Połączenie tych składników zawsze smakuje wyśmienicie i cieszy podniebienie. Były już u mnie gofry korzenne i gofry z muesli, dziś pora na gofry pełnoziarniste do których proponuję twarożek z dynią i przyprawami do piernika.
Mój kochany bardzo lubi Nutellę, więc przygotowane prze ze mnie wafle wcinał także z tym czekoladowym kremem, a na wierzchu poukładał moją dynię, którą posypałam przyprawami... Efekt, powiem wam, wyszedł zaskakująco przepyszny i pieruńsko kuszący :)

Nawet gdy pochmurno i ponuro za oknem takie śniadanko potrafi rozjaśnić nasz dzień i pobudzić do działania ciebie, Twojego mężczyznę, twoją mamę, ciocię, brata tatę i te małe iskierki, co od rana biegają po domu i czekają na wyżerkę :)



Gofry pełnoziarniste (bez cukru)

Składniki na 6 gofrów
3/4 szklanki mąki pełnoziarnistej
szczypta soli
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
3/4 szklanki mleka
1 jajko
40 g margaryny
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia



Mąkę mieszamy z solą i proszkiem do pieczenia. Jajko rozbijamy trzepaczką, dodajemy do niego mleko i rozpuszczone masło. Mieszamy do momentu gdy się dobrze połączą. Stopniowo dodajemy mąką stale mieszając. Gdy wszystkie składniki się już dobrze połączą, miskę odstawiamy i nagrzewamy gofrownicę.
Smarujemy ją pędzelkiem zamoczonym w oleju. Smażymy nasze gofry przez ok 4 minuty, bez otwierania pokrywy.

Ja znam moją gofrownicę i wiem, że gdy zaczyna syczeć, to gofry już będą dobre. Na pewno trzeba przy ,  nich zachować trochę luzudać im te kilka minut spokoju i nie podglądać, czy już są dobre :)
Gofry układamy na kratce do ostudzenia.

Jeśli chcemy by gofry były ciepłe wstawiamy je do piekarnika, najlepiej z termoobiegiem nastawionego na 100'C. Można je także przygotować dzień wcześniej i podawać podgrzane na śniadanie. Wtedy są nawet jeszcze bardziej pyszne i chrupiące.

Moje gofry podałam z twarogiem wymieszanym z jogurtem naturalnym, dżemem porzeczkowym z tego roku, winogronami i podgotowaną w mleku dynią posypaną mieszanką przypraw do piernika oraz listkami mięty bananowej.

Smacznego!

czwartek, 13 września 2012

Przetwory. Przecier pomidorowy z jabłkami.

W moim sadzie, podobnie jak w wielu innych w tym roku pojawiło się mnóstwo jabłek. Część z nich spada na trawę, bo drzewa już nie dają rady utrzymać takiego ciężaru. Gdy jestem w domu, zbieram spady jak najczęściej. Tak na prawdę powinno się to robić codziennie. Z pomocą mojej ukochanej długowiecznej sokowirówki przygotowuje pyszne soki jabłkowe. Ich barwa i smak są wprost niesamowite. Nie da się ich porównać do jakiejkolwiek wersji sklepowej. Ponadto, przygotowuję zawsze trochę przecierów na zimę, ale nie za wiele, bo jednak jabłka możemy składować prawie do wiosny. Dodaję je także do innych przetworów, bo są bogate w pektynę- np. jabłko z aronią, czarna porzeczką, dzikim bzem. Ostatnio w jednej z bardzo starych gazetek z przepisami na przetwory wpadłam na zimową pastę pomidorową z jabłkami. Śliczne pomidory i cebulę przywiózł mój tata prosto z bazaru a jabłka już czekały na swoją kolej w kuchni. Przygotowanie tej pasty/ przecieru jest bardzo proste. Muszę się przyznać, ze miałam ochotę pochłonąć co najmniej jeden słoiczek na miejscu, bo pachniał tak nieziemsko kusząco. Taką pastę można spokojnie wykorzystać do przyrządzania sosów warzywnych, dodać do pomidorówki, czy nawet użyć jako sos na zimno.  Jest na prawdę pyszny...


Przecier pomidorowy z jabłkami

Składniki:
1 1/2 kg pomidorów
1 kg jabłek
1/2 kg cebuli
sól
kilka ząbków czosnku

Zdrowe pomidory i jabłka dokładnie myjemy, a cebulę i czosnek obieramy. Warzywa i jabłka kroimy na mniejsze części- np na 8-ki i wkładamy do garnka o grubym dnie. Przykrywamy i dusimy na średnim ogniu przez ok 30 minut, co jakiś czas mieszając.
Zawartość garnka przecieramy przez drobne sito. Tak powstałą pastę doprawiamy niedużą ilością soli i dusimy aż wyraźnie zgęstnieje.
Przecier przekładamy do wyparzonych słoików i szczelnie zakręcamy.
Ja dla pewności pasteryzowałam moje słoiczki przez 15 minut w piekarniku nastawionym na 120'C.

Smacznego!


środa, 12 września 2012

Apple Pie. Wieczór filmowy pod hasłem: czy książka jest lepsza od ekranizacji?



Po raz drugi obejrzałam dzisiaj film The Help (Służące). Już za pierwszym razem byłam nim zachwycona. Świetna fabuła, istotny temat, dobry scenariusz i wyśmienita gra aktorska. Akcja filmu toczy się w Stanach Zjednoczonych w latach 60-tych. Jest to okres ważnych przemian w temacie dyskryminacji i rasizmu. To wtedy USA przeżywa śmierć Kennedy'ego i słyszy bardzo ważne słowa Nelsona Mandeli. jednak te lata to nadal okres prześladowań czarnoskórych, dyskryminacji, zbrodni na tle rasistowskim.
Film The Help, oparty na bestsellerowej powieści Kathryn Stockett, opowiada o służących pracujących w Jacksonville w stanie Mississippi. Te czarnoskóre kobiety pracują dla białych rodzin będąc ich kucharkami, praczkami, sprzątaczkami i niańkami. Znoszą one wiele upokorzeń, ale niektóre z nich bardzo przywiązują się do rodzin, a szczególnie do dzieci, które na dobrą sprawę wychowują. Paradoksem całej sytuacji, niezmiennej od pokoleń, jest fakt, że gdy dzieci dorosną zaczynają traktować swoje służące tak, jak kiedyś ich rodzice. I historia dalej kołem się toczy. Na szczęście dla Jacksonville wraca ze studiów do miasta młoda, ambitna dziewczyna, która ma na tyle odwagi by myśleć inaczej i na tyle siły, by podjąć walkę ze stereotypami i dyskryminacją. Jej ambicją i celem życiowym jest zostanie pisarką. Wpada na pomysł by opisać codzienność, rozterki i chwile radości w życiu czarnoskórych mieszkańców, a raczej mieszkanek miasta.
Film to piękna wzruszająca opowieść, pełna miłości, prawdziwych emocji i humoru,  z dobrym scenariuszem i grą aktorską. Mówiąc szczerze, pierwszy raz ponad dwugodzinny film minął mi jak parę krótkich chwil. Nie będę dalej opisywać wydarzeń, jakie obserwujemy na ekranie, bo każdego zachęcam do obejrzenia The Help.

Dopiero po obejrzeniu filmu, dotarłam do książki  autorstwa Kathryn Stockett, ale za to w oryginale. Muszę przyznać, że film świetnie oddaje jej klimat, obrazuje najbardziej istotne zdarzenia, świetnie przedstawia głównych bohaterów. Z drugiej strony, kilka faktów jest pominiętych, skróconych czy nawet zmienionych. Myślę jednak, że zabiegi te były przeprowadzone z wyczuciem i z korzyścią dla filmu. Oczywisty wydaje się fakt, że nie można na ekranie zaprezentować każdego wątku tak bogatej powieści. Wniosek jest taki, że o ile film ogląda się znakomicie, bo jest po prostu bardzo dobry, o tyle książka, to jest książka. To dzięki lekturze w pełni poznajemy wszystkich bohaterów ich uczucia, przemyślenia i historie.

Osobiście, z wielką chęcią obejrzałam The Help ponownie, by znów porównać doznania związane z książką i jej ekranizacją. Mogłam także większą uwagę zwrócić na potrawy jakie powstają na ekranie, szczególnie pieczone udka kurczaka i chocolate pie- najbardziej wpływowe ciasto w Jacksonville :)

Z okazji ponownego smakowania "The Help" powstał typowo amerykański Apple Pie. Cieszę się że to jabłkowe kruche ciasto wyszło tak niesamowicie pyszne. Z każdym jego kawałkiem znów przenosiłam się w magiczny świat książki i filmu.



Apple Pie czyli kruche ciasto z jabłkami

Składniki:
400 g mąki pszennej
szczypta soli
200 g margaryny
70 g cukru pudru
2 małe jajka
skórka otarta z 1 cytryny

1,5 kg twardych jabłek
50 g masła
50 g cukru
1 łyżka cynamonu

Przygotuj kruche ciasto. W dużej misce połącz mąkę, cukier puder i sól. Dodaj masło i siekając, lub rozdrabniając między palcami, doprowadź je do konsystencji kruszonki. Następnie dodaj skórkę z cytryny i roztrzepane jajka. Szybko zagnieć ciasto w kulę, owiń je w folię i wstaw do lodówki na minimum 30 minut.

Rozgrzej piekarnik do 180'C.
Każde jabłko obierz, wydrąż i pokrój na 16 części. Aby jabłka nie ciemniały najlepiej skropić je sokiem z cytryny, lub trzymać w wodzie z dodatkiem 2 łyżek octu.
W dużym rondelku podgrzać masło z cukrem, a gdy się rozpuszczą dodać jabłka i cynamon. Wymieszać i dusić przez ok 10 minut na małym ogniu.

Z ciasta odkroić 1/3, a resztę rozwałkować na okrąg o średnicy 8 cm większej niż forma i grubości ok 1cm. Ja użyłam tortownicy o średnicy 25 cm. Formę wyłożyć ciastem, tak by dobrze pokryło dno i utworzyło kilkucentymetrowy brzeg. Powinniśmy użyć specjalnej formy do Pie'ów, której brzeg jest niewysoki, ale tortownica też się dobrze spisze.
Na środek ciasta wykładamy jabłka z karmelem cynamonowym.
Pozostałe ciasto rozwałkowujemy na okrąg o średnicy formy. Brzegi ciasta smarujemy mlekiem i przykrywamy jabłka zlepiając ze sobą bardzo dokładnie brzegi pokrywy i spodu. Pie posmarować po wierzchu mlekiem. Z resztek kruchej masy możemy powycinać ozdobne wzory i przykleić je na wierzchu, lub na brzegach.

Ciasto wstawiamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy ok 55- 60 minut aż się delikatnie zarumieni.
Po wyjęciu z piekarnika Apple Pie możemy serwować po kilkunastu minutach na ciepło lub odstawić do całkowitego ostygnięcia. Ciasto gdy jest jeszcze ciepłe będzie się trochę rozpadać, ale to nic nie szkodzi. Podajemy go z gałką lodów i rozkoszujemy się cudownym smakiem.

Smacznego!

wtorek, 11 września 2012

Zdrowo nadziany patison

Jak wiecie, patisony z mojej działki zazwyczaj zbieram gdy są mniej więcej wielkości orzecha włoskiego. te podstępne male dynie, potrafią się jednak jakimś cudem przede mną schować. Wtedy w kilka dni dzielących jeden zbiór od drugiego  zwielokrotniają zwą objętość i już się nie mieszczą do słoika :) To niesamowite, jak bardzo potrafią się one schować między lub pod gałązkami. Ale to nic, wtedy mogę je wykorzystać do innych celów konsumpcyjnych.
Pamiętam rozmowę telefoniczną, jaką około rok temu prowadziłam z moją przyjaciółką. Zadzwoniła do mnie z prośbą o pomoc z takim jednym kosmitą, który do niej przyleciał. Znała go już wcześniej w wersji słoikowej, a w formie dużego statku kosmicznego także zachwycił i wylądował w koszyku z zakupami. Szkoda tylko, ze twarda była z niego sztuka i nijak nie chciał ukazać swego wnętrza. Telefon do przyjaciela, no cóż, także nie pomógł, na takiego twardziela jest tylko jedno miejsce w kuchni- na wystawie.
Mówiąc dokładniej, koleżanka zakupiła w markecie patisona dość sporej wielkości, bo stwierdziła: "a co tam, ja tez zrobię z niego coś dobrego. W końcu małżonek 'parkinsony' lubi". Zadzwoniła do mnie z desperacką prośbą o wskazówkę jak się do niego dostać, bo żaden nóż nie dawał mu rady. Odpowiedź była prosta, patison zgrywał twardziela, bo już był mocno podstarzały i na pewno nie nadawał się do zjedzenia. Odtąd mógł jedynie pełnić funkcję dekoracyjną.



Ja moje patisony zbieram gdy mają nie więcej niż 2 tygodnie. Wtedy są już odpowiednio wyrośnięte, ale ich skórka jest nadal miękka i łatwa do przekrojenia. Taką dynię można oczywiście wypełnić nadzieniem i zapiec, co zresztą uczyniłam. Polecam też frytki z patisona (oczywiście uprzednio obranego i wydrążonego), a także wersje grillowaną z ziołami. Ostatnio przygotowałam z niego także placki w towarzystwie z cukinią. Pycha.

Patison ma niewiele miąższu, ale dzięki temu nie wymaga długiego gotowania czy pieczenia. Dania z jego udziałem należą zatem do tych ekspresowych. Polecam.



Patison nadziewany brązowym ryżem z pomidorami.

Składniki

3 średniej wielkości patisony
100 g brązowego ryżu
2 pomidory (podłużne/pelati)
1/2 średniej cebuli
50 g żółtego sera (najlepiej dojrzewającego o wyrazistym smaku)
garść świeżych liści oregano
sol, pieprz do smaku
oliwa do smażenia

Gotujemy ryż według instrukcji na opakowaniu- na półtwardo.

Patisony przekrawamy w ten sposób , by odciąć z nich górną część. Będzie ona stanowić przykrywkę, czapeczkę, dla naszego nadzienia. Wydrążamy i usuwamy pestki za pomocą dużej łyżki. Następnie delikatnie zeskrobujemy miąższ patisona tak by go nie przedziurawić, oraz by została jeszcze ok 0.5 cm warstwa. Wydrążone patisony lekko solimy i pieprzymy.


Wydrążony miąższ kroimy na male kawałki.
Cebulę obieramy i drobno siekamy. Pomidory parzymy przez kilka sekund we wrzątku i zdejmujemy z nich skórkę. Wybrałam pomidory pelati- bo praktycznie nie mają pestek. Jeśli używasz zwykłe pomidory- wydrąż z nich pestki. Pomidory kroimy na ok 1 cm kawałki.  Ser ścieramy na drobnych oczkach.

Piekarnik rozgrzewamy do 200'C.
Na patelni podsmażamy cebulę, po chwili dorzucamy do niej miąższ patisona. Dusimy 3-4 minuty na małym ogniu, po czym dorzucamy pomidory. Smażymy razem aż pomidory się lekko rozpadną, dorzucamy ugotowany ryż, ser i oregano.  Zdejmujemy z ognia i doprawiamy do smaku.



Wydrążone patisony wypełniamy czubato nadzieniem i przykrywamy "daszkami". Wstawiamy do rozgrzanego piekarnika i zapiekamy ok 20 minut. Daszki patisona lekko się przypieką a nadzienie dobrze podgrzeje.

Takie śliczne dynie można jeść w całości ze skórką. Wyglądają dość efektownie zarówno jako samodzielna potrawa, jak i dodatek do obiadu.

Smacznego

poniedziałek, 10 września 2012

PRZETWORY Dżem ogórkowy z jabłkami.


Ostatnie dni wakacyjnego przetwórstwa domowego zaowocowały kilkoma fajnymi przepisami. Od kilku dni siedział mi w głowie dżem ogórkowy. Miałam trochę przerośniętych ogórków, na które trzeba było znaleźć jakiś sposób.





 Kilka dni wcześniej odwiedziłam z bratem, a później z przyjaciółką  lodziarnię Limoni na warszawskim Nowym Świecie. Smaki lodów jakie tam zastałam wpędziły mnie w prawdziwe podniecenie. Po kilku degustacjach dobrałam sobie pasujący do siebie zestaw. Za pierwszym razem skomponowałam ze sobą lody buraczane z koperkowymi. Po kilku minutach podsumowałam mój deserek jako chłodnik buraczany z koperkiem. Pychota.  Mój brat delektował się lodami piwnymi i arachidowymi- czyli piwo z orzeszkami :) Typowo męskie połączenie. Kilka dni później wróciłam do Limoni na lody pomidorowe z ziołami, a moja psiapsiuła wcinała nietypowe połączenie piwa i ryżu na mleku. Dodam jeszcze że próbowałam także lodów marchewkowych, rozmarynowych z sezamem, cytrynowych z bazylią i oscypkowych. Te ostatnie są dość specyficzne, w zasadzie nie pasują do niczego. Ale jeśli ktoś lubi oscypki to na pewno będą smakować.

Postanowiłam, że sama spróbuję przygotować podobne lody, ale aktualnie skupiłam się na przetworach. Połączenie ogórka z jabłkiem wydało mi się odpowiednie, a do tego rozmaryn. Jak to smakuje? Przekonajcie się sami.



Dżem ogórkowy z jabłkami

1 kg ogórków polnych (przerośniętych)
1 kg jabłek
1 szklanka cukru
1 cytryna- sok i skórka
2 łyżki posiekanego świeżego rozmarynu
*(ew. żelfix)

Ogórki obrać, przeciąć wzdłuż i wydrążyć pestki. Ogórki zetrzeć na tarce- grubej lub drobnej- jak wolisz. Ogórki możemy odcisnąć, jeśli nadal maja za dużo wody.
Cytrynę dokładnie wyszorować , wymasować wałkując ją o blat i zetrzeć skórkę.
Jabłka obrać, wydrążyć gniazda. Obierki i gniazda nasienne zawinąć w gazę i zostawić. Jabłka zetrzeć na tych samych oczkach co ogórek. Wrzucić do garnka razem z ogórkami i od razu obficie skropić sokiem z cytryny, by jabłka nie ściemniały. Dodajemy cukier.
Woreczek z obierkami jabłka wkładamy do garnka. Najlepiej przywiązać go do ucha, lub do drewnianej łyżki, by łatwiej było go wyłowić.
Ogórki z jabłkami zagotowujemy i dusimy przez ok 15-20 minut na niewielkim ogniu. Dżem ogórkowy często mieszamy i gdy uzyskamy pożądaną konsystencję, dodajemy skórkę cytrynową i rozmaryn. Gotujemy jeszcze przez 5 minut i wyjmujemy obierki z jabłka.*
Gorący dżem przekładamy do wyparzonych słoiczków, dobrze zakręcamy i stawiamy do góry dnem. Tak zostawiamy do ostygnięcia.


*Pektyna jaką dostarczamy z jabłek powinna dobrze zakonserwować dżem, ale jeśli potrzebujecie dodatkowej pewności, to dodajcie żelfix.

Smacznego

piątek, 7 września 2012

PRZETWORY Patisony, ogórki konserwowe z ziołami

Dziś znów ekspresowo.

 Przez ostatnie dni miałam ogrom spraw na głowie, w tym bardziej i mniej przyjemne. Dla mnie bardzo satysfakcjonujące, choć odrobinę męczące jest robienie przetworów na zimę. Zadziwia mnie często w jakim tempie wyrastają na krzaczkach patisony i ogórki. Zbierałam je przecież 2-3 dni temu, a one już takie wielkie? No cóż koniec narzekania czas wziąć się do roboty.

Do tego wymyśliłam sobie konfitury z owoców czarnego bzu i z przerośniętych ogórków, przecier z pomidorów z jabłkami i cebulą, oraz krem dyniowy na kanapki. Ach... i naprodukowałam co najmniej 5 litrów soku jabłkowego, o nieskazitelnie bursztynowej barwie, nieziemskim smaku i właściwościach orzeźwiających.

Odwiedziła też giełdę kwiatową powiększając moją kolekcję ziół o tymianek, miętę bananową i miętę truskawkową!! Gdy zobaczyłam je na półkach, nie mogłam się już im oprzeć. Zostawiałam jeszcze mięte ananasową, bo ta za bardzo nie dawała odpowiedniego aromatu.
No cóż sporo się działo, dużo słoiczków pełnych dobroci na zimę powstało, a i trochę już ich rozdałam przy okazji spotkań z przyjaciółmi.





Ogórki, patisony konserwowe z ziołami

Składniki

ok 2 kg malutkich patisonów (i/ lub ogorków)

gałązki estragonu i oregano
ziele angielskie
gorczyca
pieprz w ziarnach
listki laurowe
kilka ząbków czosnku

5 szklanek wody
1 szklanka octu 10%
1 1/2 szklanki cukru
2 płaskie łyżki soli



Patisony (lub ogórki) dokładnie umyć, odkroić ogonki, oskrobać z ewentualnych zabrudzeń i osuszyć.
Duże słoiki, najlepiej tej samej wysokości i pojemności, wyparzyć przez 15 minut w piekarniku nagrzanym do 120'C. Nakrętki zalać wrzątkiem, pozostawić na kilka minut, osuszyć.
W każdym słoiku ścisło poukładać warzywa i wrzucić po 2-3 ziarenka ziela angielskiego i pieprzu, 1 mały listek laurowy, 1 lub 1/2 ząbka czosnku, 1/2 łyżeczki ziaren gorczycy, 1 gałązkę estragonu i oregano.

Zagotować składniki zalewy i gorącą wlać do ogórków. Zakręcić, sprawdzić czy słoik nie przecieka, przez ostrożne odwrócenie go do góry dnem. Słoiki ułożyć w garnku, którego dno zostało wyłożone ściereczką, by słoiki się o siebie nie obijały. Wlewamy wodę mniej więcej o tej samej temperaturze co słoiki, do 3/4 ich wysokości. Od momentu gdy woda zacznie lekko bulgotać, pasteryzujemy ok 20-25 minut. Woda w garnku nie może mocno wrzeć.
Po tym czasie słoiki wyjmujemy ostrożnie z garnka i ustawiamy w przewiewnym miejscu do ostygnięcia.

Jeśli wolicie korniszony o bardziej słodkim smaku, możecie dodać troszkę więcej cukru. Z kolei, gdy nie przepadacie za aromatem dodanych przeze mnie przypraw zmniejszcie ich ilość, zioła można również dowolnie zmieniać.

Już niedługo kolejne propozycje na przetwory.

Smacznego!

niedziela, 2 września 2012

PRZETWORY Dynia a'la brzoskwinia (na słodko)

Moje ostatnie dni w domu wypełnione są licznymi spotkaniami z przyjaciółmi, rodziną i nie tylko. Oprócz tego zrywam kolejne warzywa i owoce i przerabiam je w pyszne przetwory, ciasta i zapiekanki. Już niedługo pojawi się na blogu kilka smakowitych i prostych przepisów z warzyw i owoców sezonowych.

Dzisiaj chciałabym podzielić się przepisem na marynowana dynię- na słodko. jego pierwotna wersja zawitała do mojego domu już kilka lat temu pod postacią dyni marynowanej a'la ananas. Dzięki dodaniu odpowiednich składników do marynaty, cukinia zaczyna przypominać smakiem ananas z puszki. Rok temu postanowiłam wypróbować ów przepis na dyni i efekt smakowy dorównał moim oczekiwaniom. Dynię przygotowuję więc w ten sam sposób co niegdyś cukinię i zajadam ją łyżkami prosto ze słoika w pochmurne zimowe dni i ciemne wieczory. Dynię na słodko, można użyć także do przygotowania deserów i ciast.



Dynia a'la brzoskwinia 

Składniki:
2 kg obranej i pokrojonej w kostkę dyni
1 1/2 l wody
1/2 kg cukru
30 g cukru waniliowego
1 łyżka goździków
4 łyżeczki kwasku cytrynowego

Dynię uprzednio obieramy ze skóry, wydrążamy z niej pestki i kroimy w kostkę.
Zagotować wodę z kwaskiem cytrynowym i zalać tą zalewą dynię. przykryć ścisło talerzem i odstawić do całą dobę w chłodne miejsce.
Następnego dnia zlewamy zalewę do dużego garnka dodać cukier, cukier waniliowy i goździki. Do gotującej się zalewy wrzucamy dynię i gotujemy 5 minut.
Dynię wraz z zalewą wkładamy do wyparzonych słoików i dobrze zakręcamy. Całość stawiamy do góry dnem i zostawiamy do ostygnięcia. Dla pewności słoiki można pasteryzować przez 15 minut.
Smacznego!!