Wspominałam już przy okazji przetworów z patisonów, że wypróbowuję pewien staropolski przepis na marynowane ogórki. Pochodzi on z książki Lucyny Ćwierczakiewiczowej "Jedyne praktyczne przepisy konfitur, różnych marynat, wędlin, wódek, likierów, win owocowych, miodów oraz ciast" (I. wydanie z 1885 r.)
Cytat z wydania Wydawnictwa Alfa, Warszawa 1985 r.
"Ogórki kwaszone z octem
"Trzy garnce wody, szklankę winnego octu, szklankę wódki francuskiej, półtora funta soli, zagotować razem. Opłukane ogórki bez okrawania końców ułożyć w baryłkę przekładając liśćmi wiśniowemi, winogronowemi, gdzie niegdzie dębowemi, tych ostatnich bardzo niewiele, kawałkami chrzanu, posypać koprem i jeżeli kto lubi, czosnku kilka ząbków na całą baryłkę. Z wierzchu pokryć grubą warstwą liści, aby ogórków nie było widać i otworem na szpont zrobionym zalać gotującym odwarem do pełna, zaraz zaszpontować z lekka. Na drugi dzień otworzyć, dolać pełno pozostawionym jeszcze sosem, gdyż zawsze opadnie; gdy ostygnie, zaszpontowac i zalać pakiem. Ogórków powinno być tylko tyle, aby sos je z łatwością dobrze pokrywał i aby ogórków nie upychać. Pozostawione w dobrej nie wilgotnej piwnicy, do świeżych wiosennych dotrwają, smakując najwyborniej."
Jednostki miary powyższego tekstu:
funt= 450 g
garniec 4 litry
Składniki zalewy w przełożeniu na współczesna miarę:
12 litrów wody
1 szklanka octu
1 szklanka wódki francuskiej (może do być calvados, lub wódka z winogron- nie wiem)
675 g soli (2 pełne szklanki)
Przepis postanowiłam wypróbować na własnym gruncie ale: za beczkę posłużył mi duży słoik wekowy z klipsem, zmniejszyłam znacznie ilość wody zamiast wódki francuskiej użyłam kolejnej szklanki octu, a ponadto dodałam przyprawy. Tak na prawdę powstał zupełnie nowy sposób na ogórki...
Po wszystkich wprowadzonych przeze mnie zmianach ogórki wyszły przepyszne, mój kochany je chwalił pod niebiosa i wszystkim kazał próbować i zgadywać czy są kiszone czy marynowane :) I jak tu go nie kochać...
W smaku okazały się dość ostre- nie pikantne- po prostu przy pierwszym kęsie dostaje się lekkiego wytrzeszczu :D ale potem już się tylko chrupie z uwielbieniem. Wiem, ze jest im na pewno daleko od oryginału, ale na prawdę smakowały wybornie.
Tak przedstawia się przepis w moim wykonaniu:
Ogórki kiszone z octem
1,5 kilograma ogórków
kilka liści młodego chrzanu
kilka liści dębowych
3 ząbki czosnku
po 1 łyżeczce: gorczycy, pieprzu, ziela angielskiego, czarnuszki
1 korzeń chrzanu wielkości kciuka
1 cały koper z ziarnami
1 litr wody
50 g soli
1/2 szklanka białego octu winnego
1/2 szklanki octu jabłkowego
Zagotować wodę z octem winnym, octem jabłkowym i solą.
W dużym weku ułożyć na dnie liść chrzanu i dębu. Na nim luźno poukładać warstwę ogórków. Dalej dokładamy liście, by przykryły ogórki i powtarzamy, aż wszystkie ogórki znajdą się w słoju. W międzyczasie wrzucamy także chrzan, czosnek i koper. Na końcu w słoju lądują wszystkie przyprawy i liść chrzanu zakrywający całą jego zawartość. Ogórki zalać gorącą zalewą, tak by tylko przykryła ogórki i zawekować słój.
Następnego dnia, gdy zalewa opadnie, dolewamy pozostałą podgrzaną zalewę, by przykryła zawartość słoja, czekamy aż ostygnie i znów wekujemy.
Ogórki jedliśmy już po tygodniu od wekowania. Są one kruche i chrupiące a ich smak oscyluje między kiszonymi a konserwowymi. Ostrzegam, że są dosyć ostre i szczypią w język, ale za to pod alkohol, z talerzem serów, czy wędlin będą wyśmienite.
Smacznego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz