Sezon dyniowy i marchewkowy w pełni. Czytałam niedawno artykuł na Polska Gotuje (gdzie sama tez trochę publikuję) o wartościach odżywczych dyni. Zawsze wiedziałam, że jest pyszna ale nie zdawałam sobie sprawy z tego że również aż tak zdrowa. Jakiś czas temu interesowałam się dietą nisko-węglowodanową, lub całkowicie redukującą węglowodany. Wyklucza ona spożywanie dyni, gdyż ma wysoki indeks glikemiczny. Jest wielu propagatorów takiej diety, pewnie tyle samo co przeciwników. ja osobiście jestem przeciwna redukowaniu węglowodanów w codziennym jadłospisie. Myślę, że wszystkie składniki pokarmowe i odżywcze są człowiekowi potrzebne, także gdy się odchudza. Widziałam jakie efekty daje dieta nisko-węglowodanowa. na pewno szybko traci się na wadze, ale nie oszukujmy się, równie szybko ta waga wraca gdy zaczynamy jeść "normalnie".
Ja niestety należę do osób, które stale muszą uważać co jedzą. Żadna dieta się jednak w moim przypadku nie sprawdza. Po pierwsze za bardzo kocham jeść, po drugie za bardzo lubię gotować :) Jedyne co mogę zrobić, to sprawić by moje posiłki były zróżnicowane- część bardzo niskokaloryczna, bardzo zdrowa, z wieloma warzywami, pełnymi ziarnami zbóż itp. Czasem oczywiście pozwalam sobie na odrobinę przyjemności w postaci croissantów, lodów, ciast i ciastek. Omijam szerokim łukiem cukiernie- słodkości przygotowuję w domu- no może oprócz lodów, bo nie dorobiłam się maszynki do ich wykonywania.
Zmierzam do tego, że moja dieta, to obserwacja mojego ciała. ono dobrze wie czego mu potrzeba i kiedy ma dość, muszę go tylko uważnie słuchać. Wiem, co mi szkodzi, po czym czuję się ociężała i co zawiera tylko puste kalorie i to usuwam z codziennego menu.
Ponadto, pomagam sobie dużą ilością ruchu, czasu spędzonego aktywnie na świeżym powietrzu, ćwiczeniami w domu, pływaniem na basenie. To również, podobnie jak jedzenie i gotowanie daje mi dużo przyjemności i satysfakcji. Bardzo tęsknie, tutaj w Czechach, za moim ulubionym fitness clubem i jednym z instruktorów, który prowadził step dla zaawansowanych, ćwiczenia ze sztangami i inne zajęcia kondycyjne, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Dziś proponuję pyszne placuszki z dyni i marchewki. Dodatek chilli powoduje, że są one lekko pikantne, a dynia nadaje im naturalną słodycz. Przygotowanie jest bardzo proste. Stopień ostrości regulujemy przez dodanie większej ilości chilli, czosnku i imbiru- według uznania. Jeśli jakieś placuszki nam zostaną, możemy je przechowywać w lodowce i odgrzać w piekarniku.
Ten przepis znalazł się również na stronie www.niemarnuje.pl w mojej zakładce (tu). W ten sposób wspieram akcję "NIE MARNUJ JEDZENIA. MYŚL EKOLOGICZNIE"
Pin It
Placki dyniowo marchewkowe z chilli
składniki:
(dla 2-3 osób)
300 g dyni
150 g marchewki
1 średnia cebula
1 ząbek czosnku
1/2 chilli
3 cm kawałek imbiru
2/3 szklanki pełnoziarnistej mąki orkiszowej
2 jajka
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżeczka przyprawy "5 smaków" ( anyż gwiazdkowaty, cynamon, goździki, kardamon, ziarna kopru włoskiego.)
2 łyżki oliwy
Dynię i marchew ścieramy na tarce o grubych oczkach. Imbir obieramy i również ścieramy. Cebulę kroimy w piórka. Czosnek i chilli (ja nie używam pestek) drobno siekamy.
Wszystkie składniki łączymy w jednej misce. Dobrze rozgrzewamy patelnię do naleśników, lub inną o grubym dnie. Placki smażymy przez kilka minut z każdej strony, bez tłuszczu, na suchej patelni.
Aby wszystkie placki były ciepłe gdy będziemy je podawać, te usmażone układamy w żaroodpornym naczyniu skropionym oliwą i trzymamy w lekko nagrzanym piekarniku.
Placki podałam z sosem tzatziki. Świetnie będą smakować z gęstym jogurtem, lub sosem chilli.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz