Ostatnio pisałam o celebracji naszego niedzielnego śniadania. Kolacje są dla nas równie ważne. Mój kochany ma trochę szczęścia w tym, że często mam dużo czasu na gotowanie, pieczenie i wymyślanie sposobów na rozpieszczanie go. Znam smaki, które lubi i staram się je łączyć z tym co także mi przypada do gustu. Najczęściej kombinuję tak, by nasze posiłki były zdrowe i pełnowartościowe ale czasem rozpieszczam Go na całego...
Ponadto, zawsze szukam nieznanych smaków, nowych możliwości, satysfakcjonującej konsystencji, zapachu i koloru. Wszystkie moje działania wypełnione są troską i odrobiną miłości, ale zdarza się, że trochę za wysoko stawiam sobie poprzeczkę. Wielu rzeczy jeszcze nie wiem i muszę się ich nauczyć, więc często coś mi się nie udaje- przynajmniej w mojej opinii. Na szczęście mój mężczyzna jest cierpliwym i wdzięcznym klientem, któremu prawie zawsze smakuje wszystko co zrobię, nawet jeśli nie wygląda idealnie tak jak to sobie wymyśliłam.
Kolacja, to taki cudowny czas, gdy jest dużo czasu na rozmowy, dzielenie się wrażeniami z minionego dnia, świętowanie wspólnych chwil. Myślę, że każdego dnia w życiu rodziny powinien nastąpić taki moment, gdy wszyscy spotykają się przy stole, bez względu na inne sprawy. Wybór godziny i rodzaju posiłku, zależy od nas, naszego stylu życia i pracy.
Naszym rytuałem od już dość dawna jest wieczorne oglądanie seriali. W sezonie codziennie pojawia się odcinek jednego z nich, a w wakacje... no cóż, w te wakacje towarzyszy nam MacGyver :) Na początku "sezonu ogórkowego" dla seriali mój mężczyzna wpadł na pomysł byśmy odświeżyli sobie wspomnienia z dzieciństwa i zaczęli oglądać przygody tego sympatycznego Amerykanina. Ku naszemu zaskoczeniu odkryliśmy, ze sezonów MacGyvera było dużo więcej niż te, które prezentowano w Polsce a mianowicie 7. Muszę wam powiedzieć, że oglądając kolejne odcinki, nie tylko świetnie się bawimy bo z serii na serię są co raz lepsze, bardziej ekscytujące, wypełnione dobrym humorem. Dostrzegamy także jak bardzo Polska była zacofana technologicznie w tych ostatnich latach PRL (serial zaczyna się w 1985 roku). Fajnie jest mieć taką wspólną Rzecz, która obojgu sprawia przyjemność.
Jeśli chodzi o kolacyjne posiłki to przeważnie pojawiają się ciasta, ciastka i desery mojego wykonania połączone z kubeczkiem dobrego jogurtu i dzbankiem liściastej herbaty, czasem zakończone lampką (albo butelką) wina. Do tego dużo całusów, przytulania, opierania głowy na ramieniu i uśmiechu. A w te dni, gdy mi, jemu, lub nam obojgu brakuje dobrego humoru... jedzenie stara się nam go poprawić, ale przede wszystkim to dobra, szczera rozmowa potrafi zdziałać cuda.
Mój dzisiejszy deser, to troszkę połączenie rozpusty z eksperymentem kulinarnym. Oceńcie go sami.
Jabłka w cieście francuskim z karmelem i lodami dyniowymi.
składniki
1/2 opakowania ciasta francuskiego
2 ulubione twarde jabłka
2 łyżki brązowego cukru
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka masła
1/2 łyżeczki cynamonu
sos:
1 łyżka masła
3 łyżki cukru
szczypta soli
lody dyniowe:
2 szklanki pure z dyni (dynia gotowana na parze, zblendowana)
3 czubate łyżki miodu
1 szklanka naturalnego gęstego jogurtu
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
Lody dyniowe przygotowałam mieszając dokładnie wszystkie podane składniki. Masę można doprawić dowolnie do smaku, bo każda dynia ma trochę inny stopień słodyczy. Ja użyłam dynię piżmową z mojego ogrodu.
Masę wstawiłam do zamrażalnika w szczelnym opakowaniu i mieszałam widelcem raz na 1,5 godziny. Niestety lody wykonane bez maszynki do lodów nie są tak kremowe jak powinny być. Przedodaniem, lody wyjęłam na 15 minut z zamrażalnika.
Z ciasta wyciąć 4 płaty tej samej wielkości, ułożyć je na papierze do pieczenia i pospać odrobiną cukru i cynamonu. Wstawić do zimnego piekarnika, nastawić na temperaturę 170'C z termoobiegiem i piec ok 15-20 minut, aż się napuszą i lekko zarumienią.
Jabłka obieramy (lub nie, jak wolicie), wydrążamy i kroimy w 3 cm kostkę. W rondelku rozgrzewamy masło, wrzucamy jabłka, cukier i sok z cytryny i dusimy na wolnym ogniu ok 10 minut. Doprawiamy cynamonem do smaku.
Mój sos karmelowy przygotowałam smażąc w rondelku masło z cukrem. Wszystkie składniki wrzuciłam w tym samum czasie, ale wiem, że sos karmelowy przygotowuje się inaczej. Nie mieszałam łyżką, a jedynie potrząsałam garnkiem i czekałam aż sos zgęstnieje. Wyszedł bardzo fajny, lekko płynny i nie klejący :)
Na jeden płat ciasta nakładamy połowę jabłek i przykrywamy drugim płatem. Na talerz wykładamy porcję lodów dyniowych i cały deser polewamy sosem karmelowym i posypujemy cynamonem.
Deser wymyślałam sama, nie korzystałam z żadnych przepisów więc nie jest idealny, ale muszę przyznać, że smakował wyśmienicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz