wtorek, 20 listopada 2012

Szkoła na Widelcu na Good Food Fest



W niedzielny poranek pojawiłam się w Forcie Sokolnickiego na Good Food Fest. To wydarzenie kulinarne zostało zorganizowane po raz pierwszy. Goście odwiedzający pięknie wyremontowany budynek Fortu Sokolnickiego mieli możliwość uczestnictwa w pokazach i warsztatach kulinarnych. Dwudniowy program festiwalu był bardzo bogaty, a lista zaproszonych gości dość długa. Na scenie zaprezentowali się między innymi Tomek Jakubiak, Jola Słoma i Mirek Trymbulak, Tomek Woźniak, David Gaboriaud, Tomasz Prange Barczyński, Alicja i Alon Than, Kuba Korczak. W strefie warsztatów powstało wiele pyszności a w tym potrawy z jadalnych robaków i Slow Foodowe przetwory. 

We wnętrzach fortu znajdowały się także stoiska producentów i eksporterów dobrej żywności. Można tam było znaleźć sery kozie i krowie, przygotowane tradycyjnymi metodami, zarówno dojrzewające, świeże jak i  wędzone. Do wyboru mieliśmy kilka rodzajów olejów produkcji polskiej oraz oliwy- grecką i włoską. nie zabrakło także pieczywa, ciekawych dżemów i pysznych miodów. Natomiast miłośnicy napojów wyskokowych degustowali miody pitne, włoskie wina, polskie piwa i nalewki. Na dziedzińcu swoje kolorowe warzywne stoisko rozstawił Pan Ziółko a obok towarzyszył mu Pan Sandacz z szerokim wyborem ryb świeżych i wędzonych. 
Jedno jest pewne. Nikt z festiwalu nie wychodził z pustymi rekami i nienajedzony. okazji do próbowania i smakowania było wiele.

Przed południem pojawiliśmy się tam także my ze Szkołą na Widelcu. Mieliśmy zaplanowane dwa warsztaty i dwie pyszne potrawy: owsiankę gotowaną na soku jabłkowym z musem z truskawek (mrożone truskawki podgotowane i zmiksowane) prażonym słonecznikiem i dynią, żurawiną, konfiturą, łychą naturalnego jogurtu i ziołową dekoracją. Drugim zaplanowanym daniem była sałatka z marchewki pokrojonej w paseczki przy pomocy obieraczki z lekkim dressingiem z oliwy, cytryny, pomarańczy, limonki, miodu i kolendry. Grzegorz Łapanowski udał się z dziećmi na stoisko Pana Ziółko, stąd mieliśmy nawet żółtą marchewkę :)


Dzieciom tak bardzo podobały się warsztaty, że wszystkie zostały na obie tury. Trzeba im pogratulować, bo większość z nich dzielnie pracowała prawie 2 godziny, oczywiście z własnej i nieprzymuszonej woli. Druga godzina warsztatów przerodziła się w rodzinny freestyle pod okiem Szefa Grzegorza. Na naszych stołach pojawił się wtedy burak liściasty, czyli mangold oraz kalafior romanesco. Dzieci już pewną ręką rwały, szatkowały, doprawiały i mieszały przygotowywane przez nas dania. Uśmiechów i świetnej zabawy było przy tym co niemiara, a efekt końcowy zachwycająco pyszny.
 

Fajne było te nasze wspólne gotowanie. Jak zwykle dało uczestnikom i mi sporo pozytywnej energii. Po raz kolejny słyszałam komentarze rodziców "On by mi tego w domu nie zjadł". "Jak ona zajada się tą sałatką, w domu nie chce patrzeć na takie rzeczy". czyli jednak warto gotować z dziećmi, kształtować w ten sposób ich smak, zmieniać sposób myślenia, kreować nowe przyzwyczajenia smakowe. Szkoła na Widelcu działa cuda ! :D

Jeśli chcecie uzyskać więcej informacji na temat fundacji Szkoła na Widelcu, zapraszam na jej stronę szkolanawidelcu.pl, oraz na profil na facebooku, gdzie znajdziecie informacje o aktualnych wydarzeniach.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz