czwartek, 19 lipca 2012

Ratatouille z okzazji "2 dni w Nowym Yorku"

Ratatouille przeze wszystkim kojarzyło mi się z uroczym filmem dla dzieci o małym słodkim francuskim szczurku. O ile nie lubię szczurów, o tyle ten kreskówkowy  mnie urzekł i oglądałam jego przygody z gotowaniem już ze 4 razy. Kto nie oglądał niech szybko to zmieni, film świetny dla dzieci i dla dorosłych- zwłaszcza tych zakochanych w jedzeniu :)

Dziś zajął mnie jednak inny film: "2 dni w Nowym Yorku". Julie Delpy nie tylko jest jego reżyserką ale także wcieliła się w główną rolę. Ten kolejny po "2 dniach w Paryżu" film aktorki jest zarazem jego kontynuacją. W pierwszej części Marion stara się uratować swój związek z Amerykaninem poprzez powrót do Europy- jej rodzinnego miasta Paryża. W najnowszym filmie bohaterka realizuje się w życiu z nowym partnerem- znanym prezenterem radiowym. Żyją sobie razem w nowojorskim mieszkaniu z synkiem Maurice i córką Mariona z poprzednich związków. Maurice otwiera także niedługo wystawę swoich artystycznych zdjęć, choć nie wydaje się pewna swojego sukcesu. Już na początku filmu wkracza w jej życie rodzinka z Francji z wizytą. Tata, szalona siostra i (niespodziewanie) jej chłopak, czyli wyjątkowa francuska banda.
Styl dialogów, akcji i całego filmy jaki realizuje Julie jest bardzo podobny do dzieł Woodego Allena. Słowa wyskakują z aktorów w zawrotnym tempie, co sekundę śmiejemy się z dowcipów opartych na niedomówieniach, niuansach, wiele tu scen pełnych ludzi, rozmów i życia. Film nie tylko opowiada o życiu w związku, wszystkich jego przyjemnościach i trudnościach, ale także przedstawia nam cechy prawdziwych Francuzów. Nie da się ukryć, że wyróżnia ich ekscentryzm, cynizm, pewna dziwaczność, co tak bardzo odróżnia ich od Amerykanów i od nas -widzów (o ile nie są Francuzami :P)
2 dni w Nowym Yorku, to film dla miłośników dobrej, inteligentnej komedii, nieprzewidywalnych zwrotów akcji, dowcipnych scen i sytuacji i wielu, wielu dobrych dialogów.

Ani w Paryżu ani w Nowym Yorku jeszcze nie byłam ale chętnie spędziłabym w nich nawet więcej niż 2 dni... Póki co, znów jadę do Warszawy :)

Dziś namiastką Francji będzie wspomniane Ratatouille.



Ratatouille w moim wydaniu

Składniki:
1 papryka czerwona (jak najbardziej podłużna)
1 papryka biała (lub żółta)
1 cukinia
1 bakłażan
1 szklanka przecieru pomidorowego
1 niewielka cebula
1 ząbek czosnku
sól i świeżo zmielony pieprz
garść ziół prowansalskich (bazylia, tymianek, oregano, estragon, rozmaryn)
Oliwa z oliwek
1 szklanka startego twardego sera (oscypek, pecorino itp.)
(można go zastąpić pokruszoną fetą lub serem kozim)



Przygotowanie:
Warzywa umyć, cebulę i czosnek obrać. Paprykę pozbawić rdzenia z pestkami i pokroić w cienkie krążki.
Cukinię i bakłażana pokroić w cienkie plastry. Czosnek i cebulę drobno posiekać.

Na dno formy wylać przecier pomidorowy. zaczynając od środka układać po kolei warzywa na kształt muszli ślimaka. Ja układałam w kolejności- bakłażan- czerwona papryka, cukinia, biała papryka, bakłażan itd. Całość posypałam po wierzchu solą, pieprzem, ziołami prowansalskimi i posiekaną cebulą z czosnkiem

Ratatouille wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 190'C i pieczemy ok 45 minut. 5 minut przed końcem pieczenia posypuję całość startym serem i dalej zapiekam. Warzywa powinny być miękkie i bardzo lekko zarumienione, nie wolno ich przypalić. Przed podaniem Ratatouille dekoruję świeżymi listkami bazylii.

Ratatouille możemy podać z bagietką, ryżem, kus kusem, czy polentą. W każdej formie będzie pyszne.

Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz