wtorek, 25 września 2012

Sałatka warzywna z promieniem słońca w słoiczku. Idealna na jesienne dni.

Jesień już jest między nami. Ta pora roku jest dla mnie zarazem piękna i przygnębiająca.
Kocham różnokolorowe liście, które opadają z drzew i tak cudownie szeleszczą pod stopami w czasie popołudniowych spacerów w parku. Z dźwięków jesieni wspaniały jest także trzask rozgniatanych orzechów włoskich a potem ich niesamowity smak. Pośród kolorów wyróżniają się dynie w wielu odmianach, które pięknie ozdabiają ogród, a także jabłka we wszelkich odcieniach czerwieni oraz gruszki i ich żółte brzuszki. Lubię patrzeć jak wielką frajdę sprawiają dzieciom jesienne spacery. Te bitwy na liście, usypywanie ich w wielkie stosy i miękkie na nich lądowanie. Nie zapomnijmy o żołędziowych i kasztanowych ludkach z noskiem z jarzębiny i cienkich nóżkach z zapałek...

Ale jesień to też zimne poranki i wieczory, błoto i olbrzymie kałuże w dziurach na drodze. Dla mnie to pierwsze dni z Rudolfem czerwononosym- w jakiego się przeobrażam, konieczność noszenia parasolki i ciężkich ubrań w wielu warstwach i  przemoczone buty. A co najgorsze, to ta piękna złota polska jesień trwa krótko a szybko przychodzi ziąb, wiatr i mróz... za którymi, mówiąc krótko, NIE PRZEPADAM.

W te chłodne dni lubię zakopać się pod kocykiem lub wskoczyć do gorącej kąpieli. Pozwalam sobie wtedy na herbatę z sokiem malinowym mojej mamy, na gorącą czekoladę i grzane wino. I zawsze mam wielkie obawy że znowu pojawią się znienawidzone "muffin tops" na moim ciele i w ogóle będę pod stałym atakiem komórek tłuszczowych.

W pierwszych tygodniach jesieni mamy jeszcze do wyboru sporo świeżych warzyw i owoców. Jednak szybko kończą się te, które lubię najbardziej...
No cóż taka jest kolej rzeczy... ale przez pierwsze takie dni mój mózg widzi więcej argumentów na nie.
Nie dla deszczu,
nie dla chłodu,
nie dla braku świeżych warzyw i owoców w moim ogrodzie,
nie dla grubych, ciężkich swetrów,
nie dla ciemnych dni i
nie dla czerwonego nosa.

Na pocieszenie za w czasu przygotowałam sobie słoneczną sałatkę warzywną w słoiku. Mam nadzieję, że w te zimne i ciemne jesienno-zimowe dni dotknie mnie dzięki niej chociaż jeden promyk słońca, który pobudzi mnie do życia. Oprócz tego włączę sobie jakieś ciepłe nutki, przebiegnę się na fitness albo na siłownię zrobię sobie kasztanowego ludka i na pewno będzie mi lepiej...

a to mała "próbka" mojej jesiennej terapii:




Sałatka warzywna z promieniem słońca w słoiczku.


(inspiracja do przepisu na Fine Cooking)


Składniki:
1/2 dużego kalafiora
4 marchewki
1 duża cebula
kilka ząbków czosnku
2 czerwone papryki pomidorowe
1 duża biała papryka
4 papryczki czereśniowe
korzeń imbiru wielkości kciuka, obrany

Przyprawy
1 łyżka ziaren kolendry
1 łyżka ziaren gorczycy czarnej lub żółtej
1 łyżka ziaren ziaren kminku
1 łyżka ziaren pieprzu
1 łyżeczka chilli w płatkach

Zalewa
2 szklanki octu jabłkowego
4 szklanki wody
1/2 szklanki cukru
2 łyżki soli
1/2 łyżki kurkumy


Marchew obieramy i kroimy w słupki. Czerwoną i białą paprykę pozbawiamy nasion i kroimy w paseczki. kalafiora dzielimy na nieduże różyczki. Cebulę obieramy i kroimy w piórka. Czosnek obieramy.

Autor oryginalnego przepisu poleca uprażyć przyprawy na suchej patelni, ja ten krok pominęłam.

W każdym słoiczku umieszczamy pokrojone warzywa w mniej więcej podobnych proporcjach. Ponadto wkładamy po 1-2 ząbki czosnku, papryczkę czereśniową i mały kawałek imbiru.  Wsypujemy także przyprawy po troszku do każdego słoika. Ja lubię dużo przypraw, więc dodaję dużo, ale każdy z was powinien dodać taką ich ilość jak wam odpowiada.

Zagotowujemy wszystkie składniki zalewy zwracając uwagę, by nie wykipiała przez dodatek kurkumy.

Gorący płyn wlewamy do słoiczków i dobrze je zakręcamy a następnie pasteryzujemy przez 15 minut.
Wskazówki dotyczące pasteryzowania znajdziesz TU.

Pikle są dobre do spożycia i pełne smaku po ok 2 tygodniach. Można je również przechowywać w lodówce bez pasteryzacji, ale nie dłużej niż 2 tygodnie.

Smacznego!

2 komentarze: