Największą radością dla mnie był fakt, że wszystko znikało w zaskakująco szybkim tempie. To chyba znaczy że było smaczne :)
Bardzo lubię gotować dla innych. Sama przyjemność jedzenia to wyjątkowe przeżycie ale satysfakcja z gotowania dla najbliższych jest jeszcze bardziej nagradzająca. Mam parę swoich potraw, które wychodzą i się sprawdzają gdy zapraszamy gości, a oprócz tego zawsze staram się przygotować jakąś niespodziankę.
Poza tym znalazłam fajny sklepik rybny a w nim śliczne mięsiste matiasy i moskaliki. na pewno jeszcze nie raz tam wrócę.
Dodam jeszcze parę słów na temat lokalnego jedzenia. Przez większość mego życia mieszkałam pod Warszawą i nadal tam często wracam. Moje korzenie, dzięki tacie sięgają do okolic Grójca skąd pochodzą fenomenalne jabłka. Praktycznie każda osoba, która tam mieszka ma sady i uprawy owoców- przede wszystkim jabłek. Niedawno pewien konkurs kulinarny zainspirował mnie do poszukiwania innych typowo mazowieckich produktów. Znalazłam różnego rodzaju mięsa i wędliny- z których raczej nie skorzystam, ale także miody, pierogi "Szlachcice", babę z żytniego chleba, razowy chleb radziwiłowski i inne chleby ekologiczne, fefernuchy, pańską skórkę, sękacza, sójki mazowieckie, oraz alkohole- miód pitny, wiśniówka i moje ukochane piwo "Ciechan" Znacie te wszystkie produkty?
Chciałabym żyć na zasadzie - jedz lokalnie, ale w dzisiejszych czasach jest to trochę bardziej kłopotliwe niż kiedyś. Sama obserwuję jak znikają kolejne gospodarstwa w mojej okolicy i przy drogach Mazowsza, którymi się poruszam. Dla mnie to niepokojące i smutne zjawisko, że znikają małe, ale niesamowicie dbające o swoje uprawy gospodarstwa. Myślę, że każdy z nas powinien coś zrobić, by wspierać producentów z okolicy. Na przykład zamiast iść do supermarketu przespacerować się na bazar i poszukać autentycznych rolników, którzy sprzedają pracę swoich rąk. Są to przeważnie produkty ekologiczne- choć może nie opatrzone żadnym logo, a poza tym zgodne z sezonem.
Pierwszy z zaproponowanych przeze mnie śledzików to śledź na mazowiecką nutę. Przepis autorski.
Mazowiecki śledzik z karmelizowanym grójeckim jabłuszkiem i piwkiem z Ciechanowa
Składniki:
2 duże filety śledziowe typu matias
300 ml piwa miodowego "Ciechan"
1 duże twarde jabłko
1 cały kardamon w łusce
40 g masła
50 g brązowego cukru
sok z połowy cytryny
1 łyżka musztardy dijon
1 łyżka płynnego miodu
2-3 łyżki oleju roślinnego
sól
Filety śledziowe opłukać zimną wodą i ułożyć w miseczce lub zamykanym pojemniku. Do naczynia ze śledziem wlać 200 ml piwa miodowego, przykryć szczelnie i odstawić na noc do lodówki.
Następnego dnia śledzia wyjąć z marynaty i delikatnie osuszyć papierowym ręcznikiem.
Jabłko umyć i pokroić w całości na bardzo cienkie plasterki (ok 2 mm). Nasienie kardamonu rozłupać i wyjąć z niego ziarenka. Na patelni rozpuścić masło z cukrem i dodać nasionka kardamonu. Następnie ułożyć na niej jabłka i dusić na średnim ogniu, często mieszając aż się lekko skarmelizują. Na koniec dodać sok z cytryny i resztę piwa miodowego. Smażyć jeszcze przez chwilę, aż alkohol odparuje z patelni. Płatki jabłka zdjąć na talerz i ostudzić.
Następnie przygotować sos- dokładnie wymieszać musztardę z miodem i cienkim strumieniem dodawać olej, stale mieszając aż całość się połączy i będzie miała kremową konsystencję. Delikatnie doprawić solą.
Śledzia pokroić w ok 2 cm plastry i układać na talerzu na przemian z płatkami karmelizowanego jabłka. Każdy kawałek śledzia polać łyżeczką sosu miodowo- musztardowego. Talerz udekorować pozostałymi płatkami jabłka.
Śledzia odstawić na kilka godzin w chłodne miejsce lub do lodówki.
Danie można podać z pozostałym sosem w oddzielnym naczyniu.
Drugi śledzik zrodził się już na Wigilię a dziś zasłużył na sprecyzowany przepis i zdjęcie.
Śledź z czerwoną cebulką i winem
Składniki:
2 duże płaty śledzia matias
1 czerwona cebula
150 ml ostu z czerwonego wina
100 ml czerwonego wytrawnego wina
40 g masła
1 czubata łyżka miodu
szczypta soli
Przygotowanie:
Śledzia lekko opłukać wodą i wysuszyć ręcznikiem. Do naczynia z przykryciem wkładamy śledzia i zalewamy go octem winnym, przykrywamy i odstawiamy do lodówki na całą noc.
Następnego dnia śledzia wyjmujemy z marynaty i lekko osuszamy papierowym ręcznikiem. kroimy wzdłuż na cienkie paski.
Cebulkę kroimy w piórka i podsmażamy na maśle na małym ogniu ze szczyptą soli i łyżką miodu. Gdy cebulka zmięknie i się lekko skarmelizuje dodajemy czerwone wino. Dusimy aż wino z cebulką stworzą gęsty sos. Odstawiamy by lekko przestygło.
Śledzia zawijamy w ślimaczki i przebijamy go wykałaczką, by się dobrze trzymał. Na talerz wykładamy 1 łyżkę sosu na którym układamy śledzia i przykrywamy drugą łyżką sosu.
Śledzia odstawiamy na kilka godzin do lodówki, lub w chłodne miejsce.
Obie rybki wzbogacą każde domowe przyjęcie i zaspokoją nawet wybredne podniebienie. Są nieskomplikowane w smaku, co dla mnie stanowi klucz do sukcesu. Polecam je także na kolację z dobrym razowym chlebkiem.
Smacznego!
och, jak regionalnie!
OdpowiedzUsuńpodobaja mi się. są zupełnie inne, zupełnie nietypowe.
śledzie w piwie? z karmelizowana gruszką?
a jednak. i to w jakim stylu!