Serial, herbatka, ukochane ramie, które czule obejmuje i kolacyjne smakołyki....
Jeśli tylko mam na to czas, staram się przygotować coś dobrego na kolację. Zazwyczaj jest to coś na słodko i z owocami- np. pieczone jabłka, owoce pod kruszonką, ciasto, lub ciastko, muffinki, budynie itp. Do jedzenia est nas tylko dwoje, więc gdy przygotuję jakieś słodkości to zazwyczaj cieszą przez kilka dni. Zazwyczaj... bo są dni kiedy wyparowują jak kamfora. I w tym momencie pieczenie i gotowanie stają się jeszcze bardziej przyjemne. Dla mnie największym komplementem i satysfakcją jest widok osoby, która zjada- albo raczej wcina- pochłania to co przygotowałam i tylko rozświetlone oczka przytakują: "Taak, Taaak pyszne, pyyyyszne". Od niektórych usłyszę tylko "dobre" i już wiem że potrawa jest na prawdę popisowa.
Uwielbiam pichcić dla najbliższych, o wiele bardziej niż dla siebie. Gdy jem sama nic mi nie smakuje tak, jak w towarzystwie najbliższych.
Nie myśl drogi czytelniku, że skoro tak wcinamy te słodkości, to pewnie już z kanapy ledwo wstajemy. Wręcz przeciwnie. Cała w tym moja głowa, żeby tak nie było. Słodycze też potrafią być zdrowe i pełnowartościowe, wystarczy je tylko odpowiednio dopieścić.
Gdy myślę o zdrowym odżywianiu przypomina mi się program na Kuchni+ Jamie's Oliver Food Revolution. Myślę że każdy powinien obejrzeć chociaż jeden odcinek. Jakby go opisać w kilku słowach?
Jamie porusza bardzo ważny problem sposobu odżywiania się współczesnego człowieka. Przeciętny Kowalskiemu szkoda czasu na przejmowanie się tym, co je. Ważne żeby zapełniło żołądek i było gotowe szybko, dostępne od ręki i bez wysiłku. Śniadanie w biegu (jeśli w ogóle zjadane), lunch podobnie, po drodze parę zagryzek dających energię z czystego cukru no i wreszcie kolacja. Obfiiiiita, no bo w końcu prawie nic nie jadłem... trzeba zregenerować jakoś ten organizm. Dajmy mu trochę cukru, żeby było słodko, tłuszczu żeby było przyjemnie no i sól- bo musi być "ze smakiem". Teraz jeszcze kanapa, fotel, telewizor, komputer, ach no i może jedno piwko... relaks. A co za parę lat powie na to nasz organizm? "Ja mam dość, ja wysiadam"
Wyobraźcie sobie że wasze ciało jest odżywiane śmieciowym jedzeniem, powiedzmy już od przedszkola. Tak na pewno dzieje się w USA i WB. Tam Jamie próbuje wprowadzić rewolucję- rewolucję żywieniową. Wychodzi do szkół, przedszkoli z programem pomocy z zmianie jadłospisu brytyjskich i amerykańskich dzieci. W programie Jamie's Food Revolution widzimy dzieci, które na widok sałatki dostają spazmów, a przy pierwszej próbie połknięcia, wymiotują. Następnie dostrzegamy rodziców, którzy pakują im do śniadaniówek batoniki, czipsy, krakersy i ciasteczka. Nic z tego nie zostało wykonany w domu, więc prawdopodobnie pakują w swoje dzieci kilogramy cukrów, słodzików, tłuszczy, barwników, soli i polepszaczy smaku.
Na szczęście jest w tym programie dużo optymistycznych wydarzeń, myśli i planów na przyszłość.
Myślimy sobie, czy w Polsce jest aż źle? Nie jest tragicznie, ale popatrzcie na współczesne szkoły. Dzieci co raz częściej zaczynają przypominać te z amerykańskich koszmarów. Jesteśmy na złej drodze.
Czy woje dziecko w prywatnym przedszkolu dobrze się odżywia? Czy w szkolnej stołówce obiady są zdrowe? Widziałam zarówno obiady przedszkolaków jak i te w publicznej szkole. Na dłuższą metę- nie polecam. Dużo cukru, wszystko jest zmielone, rozgotowane i jak najmniejszym kosztem. Nie nazwałabym tego wartościowym jedzeniem. Jeśli ci zależy na zdrowiu twojej pociechy, zainteresuj się co je, gdy ciebie nie ma w pobliżu.
Jamie inspiruje mnie na wiele sposobów. Jego rewolucyjne posunięcia, walka o wartościowe jedzenie dla każdego, a zarazem niesamowite podejście do potraw. jest w nim pełno spontaniczności, smaku, naturalności, miłości, wyczucia i prostoty. To lubię najbardziej. Dzięki niemu jedzenie stało się sexy :)
W poszukiwaniu zdrowych przepisów często zaglądam na jego strony i spisuję przepisy z programów. Dziś przepis z Jamie's Food Revolution Oatmel cookies
Ciasteczka owsiane NR 1.
100 g masła (ja użyłam dobrej margaryny)
3/4 szklanki brązowego cukru ( dla mnie za dużo!- polecam dodać 3-4 łyżki)
1 jajko
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (nie dodwałam- nie mam)
3/4 szklanki mąki pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki proszku do pierzenia
szczypta soli
1/2 łyżeczki cynamonu
1 1/2 szklanki płatków owsianych (zmieniłam na 1 szklankę płatków i 1/2 szklanki otrąb owsianych)
1/2 szklanki rodzynek
Dodatkowo dodałam: 2 łyżki maku (mogą być tez wiórki kokosowe, sezam, płatki migdałowe)
Rozgrzej piekarnik do 180 C.
Masło o temperaturze pokojowej utrzeć z cukrem za pomocą łyżki lub miksera. Gdy masa już będzie puszysta dodajemy jajko i dokładnie mieszamy.
W drugim naczyniu zmieszaj wszystkie sypkie składniki, oprócz rodzynek i dodaj do masła. Wymieszaj dokładnie, na koniec dodając rodzynki.
Przygotuj blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Za pomocą łyżki układamy porcje masy na blaszce nadając im kształt ciastek. Ja używam 2 łyżek zwilżonych zimną wodą- żeby ciasto się mniej do nich przyklejało. Pozostawiamy wolne przynajmniej 2 cm naokoło każdego ciastka. Będą one rosnąć troszkę w gorę, jak i na boki.
Piec 10-15 min. Wystudzić pozostawiając na blaszce i przełożyć delikatnie na talerz, tackę itp.
Jak dodaje Jamie najlepiej smakują z zimnym mlekiem :)
Smacznego!
Uwielbiam takie ciacha i staram sie przekonywać wszystkich do tego rodzaju wypieków. Pyszne i zdrowe!
OdpowiedzUsuń