LeTarg z wizyty na wizytę staje się dla mnie bardziej uzależniający. W moim domowym menu pojawiły się nowe stale pozycje. Wędlina od "Mądrego", kaszanka z "Dobrej Kiszki", jogurty i twarożek z Mlecznej Drogi", świeże mleko z Kurpiów, kozi serek z Koziej Łąki, wspominany już nie raz wędzony pstrąg z Kalinówki i daktyle od Persa. To właśnie o tych ostatnich będzie dzisiaj mowa.
Daktyle, które można kupić u Persa są po prostu niesamowite. Zapomnijcie o wysuszonych na wiór, sztucznie dosładzanych owocach palmy daktylowej. Wyobraźcie sobie naturalną słodycz, kremową konsystencję, owoc, który rozpływa się w ustach jest zdrowy i daje zastrzyk energii. Takie właśnie są daktyle od Persa. Sam sprzedawca do tego jest bardzo sympatyczny. Przy pierwszej wizycie proponował nam daktyle nadziewane papryką i owczym serem, które bardzo przypadły do gustu mojemu bratu. Ja zakochałam się w daktylach nadziewanych orzechami włoskimi z dodatkiem cynamonu i wiórków kokosowych. Gdy je pierwszy raz jadłam, przyszło mi na myśl skojarzenie ze smakiem baklavy...tylko bez ciasta :) Na stoisku znajdziecie również niesamowity sos Fesenjoon, który w perskiej kuchni służy do marynowania, doprawiania mięs. Mi on smakował sam w sobie i pewnie znajdę dla niego inne zastosowanie :)
W czasie kolejnej wizyty nasz kochany Pers podzielił się ze mną przepisem na omlet z daktylami. Od razu wiedziałam, że mi zasmakuje, ale dość długo zbierałam się do jego przyrządzenia. W miniony weekend wreszcie miałam więcej czasu o poranku, by móc przygotować tak wytworne i pyszne śniadanie. Powiem wam, że omlet nie tyle nam smakował, co wzbudził wręcz ogromny zachwyt. Myślę, że jeszcze nie raz zagości na naszym stole zarówno w porze śniadania jak i lunchu.
Perski omlet z daktylami i fetą
na 2 osoby
4 jajka (z wolnego chowu)
6 sztuk świeżych daktyli
50 g sera feta (koniecznie prawdziwej greckiej) lub twarożku koziego/owczego
2-3 łyżki marynowanej papryki drobno pokrojonej (o dowolnym stopniu ostrości)
3 łyżki świeżej bazylii lub oregano
2 łyżki oliwy z oliwek
Daktyle pozbawiamy pestek i wrzucamy na rozgrzaną patelnię z oliwą. Podgrzewamy je na małym ogniu do momentu aż delikatnie zaczną się rozpuszczać.
W kubeczku roztrzepujemy widelcem jajka. Wlewamy je na patelnię do daktyli i dalej smażymy na niewielkim ogniu. Omlet delikatnie poruszamy, podważamy i przechylając patelnię pozwalamy by jajka powoli się ścinały, pilnując zarazem by się nie przypaliły.
Gdy omlet był już w połowie ścięty dorzuciłam do niego paprykę i fetę. Całość podgrzewałam jeszcze przez 3 minutki i doprawiłam posiekanymi listkami bazylii.
Omlet składamy na pół i od razu podajemy z kromką dobrego pieczywa.
Smacznego!
Nigdy nie kupowałam wysuszonych i chemicznych daktyli.
OdpowiedzUsuńWspaniałe - duże i mięsiste zawsze można było kupić pod Halą Mirowską ,na Polnej lub na Ursynowie.
Albo przywieźć z Izraela.
Pan Pers nie jest jedyną alternatywą.
Ale dobrze,że pojawił się na Le Targu.
Hm, bardzo ciekawe połączenie! Uwielbiam daktyle, ale w wersji wytrawnej ich nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńŁał! Nie znam takiej wersji! Na pewno kiedyś wypróbuję,bo uwielbiam daktyle :P Super!
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe połączenia:)
OdpowiedzUsuńświetne :)
OdpowiedzUsuńCiekawe połączenie, muszę wypróbować! Może jutro rano ;)
OdpowiedzUsuń