sobota, 18 maja 2013

Szparagi grillowane. Zdrowy i ekspresowy dodatek do obiadu.

Sezon na szparagi trwa.

Nadal pracujemy w ogrodzie. Wreszcie przyszedł moment, że czekamy na rezultaty naszych zasiewów i prac w ogrodzie. Już powoli wychodzi ruccola, fasolka szparagowa, ogórecznik i burak liściowy. Truskawki kwitną jak szalone a zioła co dzień są większe, topinambur rośnie w górę.

Pomimo wielu prac w ogródku, wieczorami biegam i jeżdżę na różne spotkania i pokazy. Właśnie kończy się tydzień wegetarianizmu. W ramach jego obchodów na warszawskim SWPS gościł LeTarg i  Marta z bloga Jadłonomia. Na pokazie kulinarnym w jej wykonaniu mogliśmy zobaczyć i posmakować burgerów wegańskich i zadać wiele nurtujących nas pytań. Sama przygotowuję różne wegetariańskie i wegańskie burgery ale wymiana informacji jest zawsze bardzo wartościowa.

Innego dnia pojechałam do kina, w którym widziałam moje pierwsze filmy na dużym ekranie. Jest to byłe kino Stolica- dziś nazywane Iluzjon. Jestem zachwycona remontem i ostatecznym wyglądem tego miejsca. Zachowany został wspaniały klimat "Stolicy", w dekoracjach panuje prostota, nawet łazienka robi spore wrażenie. We wnętrzu napijemy się kawy, herbaty i zjemy zapewne pyszne ciastko lub tartę. Bardzo tam sympatycznie.
Udałam się tam nie bez powodu. Iluzjon gościł PLANETE + DOC festiwal. Zasiadłam w kinowych fotelach by podziwiać dwa filmy. Pierwszy z nich to Małże i miłość. Prezentuje on osoby hodujące małże głównie z Belgii i Holandii. Porusza ponadto istotny problem dotyczący rządowych regulacji hodowli małż w tych krajach i sprzecznych opinii na ten temat. Do tego poznacie kilka prostych przepisów na małże. Nie powiem, ślinka mi ciekła jak je oglądałam. Na pewno nie jest to film porywający, ale miłośnikom małż i owoców morza na pewno się spodoba.

Drugi z filmów to "Historia ruchu Slow Food". Przyznam szczerze, że bardzo na ten film czekałam. Jestem członkiem Slow Food już od jakiegoś czasu i poznanie genezy tej organizacji wydało mi się niezmiernie istotne. Film prezentuję sylwetkę Carlo Petrini oraz jego przyjaciół, znajomych, dzięki którym powstała ta wspaniała organizacja. Dla mnie bardzo interesująca była bogata biografia Carla Petriniego, jego zainteresowania, entuzjazm, pozytywna energia i zaangażowanie. Nic dziwnego że Carlito pociągnął za sobą takie tłumy.
Do tego mogłam odświeżyć swoje włoskie wspomnienia... Widziałam miasteczko Alba ze wspaniałym festiwalem wina, Bra, Turyn i genialne centrum handlowe Eataly. Byłam tam kilka razy, w zasadzie tylko po to by przechadzać się między półkami, podziwiać, wąchać próbować... Pamiętam te wiszące szynki, leżakujące sery i wina, wybór owoców morza, warzyw i owoców. Szkoda, że w tamtym czasie jako biedny student nie mogłam sobie na nic pozwolić. Ale już sama przechadzka wywarła na mnie olbrzymie wrażenie.
Po filmie odbyła się debata, której nie chce mi się komentować, Jej poziom niestety był bardzo niski... jedynym wnioskiem jaki z niej wyciągnęliśmy, to fakt, że film nie przekazał w pełni idei Slow Food osobom, które jeszcze nic o nim nie wiedzieli. Mam nadzieję, że zainteresował ich na tyle by poszukać więcej informacji w internecie, czy w trakcie Slow Foodowych wydarzeń.

We Włoszech właśnie po raz pierwszy jadłam szparagi. Razem z moim erazmusowym przyjacielem kupowaliśmy śliczne szparagi na targu porta Palazzo a później on uczył mnie jak je przygotowywać. To były piękne dni.

Najprostszy sposób na szparagi to grillowanie. Co prawda nigdy nie próbowałam szparagów z grilla węglowego, jedynie z patelni grillowej, ale obie wersje na pewno są równie dobre.



Szparagi z grilla

Wybieramy jak najcieńsze zielone szparagi. Myjemy je, osuszamy i odłamujemy zdrewniałe końcówki. Skrapiamy patelnię grillową kilkoma kroplami oliwy, dobrze ją rozgrzewamy i układamy na niej szparagi.
Grillujemy, poruszając kilkakrotnie patelnią, by szparagi się po niej przeturlały. Cały proces nie trwa więcej niż 5 minut. Szparagi są chrupiące, lekko skarmelizowane, cieplutkie i pyszne.

Ja dzisiaj moje szparagi zjadłam z wędzonym na zimno łososiem, posiekanym estragonem, koperkiem i kilkoma kroplami soku z cytryny. Obok pojawiła się czubata łyżką gęstego jogurtu. Niebo w gębie.

Smacznego!

1 komentarz: