czwartek, 28 kwietnia 2016

Powroty nie są łatwe. / It's hard to come back

Powroty nie są łatwe. / It's hard to come back
(for English version scroll down)

Sama się dziwię , ile już czasu upłynęło od mojej ostatniej wizyty tutaj.

Pewnego dnia po prostu już nie miałam ochoty pisać o jedzeniu, robić zdjęcia, albo nawet gotować czegokolwiek niezwykłego. Historia, która się za tym kryje jest długa i zawiła. Po pierwsze, przeprowadziłam się z powrotem do Warszawy, po tym jak mieszkałam z moim ukochanym w Czechach przez jakiś czas. Właściwie, chyba właśnie dlatego przestałam pisać. Nie miałam już dla kogo gotować. Mój ukochany mieszkał w odległości 500 km ode mnie.

Niedługo później zaczęłam pracę w małym Caffee Bistro w Warszawie. Niezwykłe bylo spotykać co chwile nowych, zaskakujących, miłych, zabawnych, przyjaznych ludzi. Możliwość gotowania, rozmowy, sprawiania przyjemności z jedzenia, które przygotowałam jest prawdziwie bezcenna.

W międzyczasie ja i Damian wzięliśmy ślub. TAK. jestem szczęśliwą żoną fantastycznego przystojniaka...niewiarygodne. Ceremonia w kościele i ogólnie cały dzień naszego ślubu były niesamowite, urocze, takie jak sobie wymyśliliśmy. Współdzielenie tej wspaniałej chwili z najbliższą rodziną i przyjaciółmi było najpiękniejszym momentem naszego życia.

NO I... dwa miesiące później dowiedziałam się, że będziemy mieli dzidziusia. WOW, szok...
TAK, to było moje marzenie, TAK byłam bardzo szczęśliwa, ale być może niektórzy z was wiedzą, co dzieje się w umyśle kobiety, gdy zdaje sobie sprawę, że to się dzieje na prawdę, i to zmieni całe moje życie. Ale jednak szczęście, to ono wypełniało moją duszę. :)

Ciąża, mówiąc ogólnie nie jest taka zła.  Tak na prawdę, przez pierwsze trzy miesiące nie opuszczały mnie wieczorne mdłości i nie byłam w stanie znieść zapachu kawy, wina czy papierosów. Jednocześnie towarzyszyła mi nieodparta chęć na szpinak i czekoladę, także jedno zaraz po drugim. Poza faktem że rosłam do co raz większych rozmiarów, czułam się dobrze, nadal ćwiczyłam i jadłam prawie wszystko co zazwyczaj. Jedyną rzeczą za którą tęskniłam, zwłaszcza w czasie naszej podróży poślubnej na Kretę, była lampka wytrawnego wina, albo zimne piwo wypite wieczorową porą.
Tak, wieczory, przez pierwsze dwa trymestry, praktycznie ich nie było, bo zasypiałam jak dzidziuś po dobranocce. Tak, to była jazda na maksa.

Marzec 2015, mój świat wywrócił się do góry nogami. W moich ramionach pojawił się piękny zdrowy chłopczyk, mój SYN. pokochałam go od pierwszego wrzasku, pierwszego wejrzenia w jego piękne oczy, pierwszego dotyku delikatnej skóry mojego maleństwa. Oj tak, był bardzo głośny od pierwszej minuty życia, ale także był najpiękniejszym noworodkiem jakiego w życiu widziałam.
Będę szczera, jest bardzo wymagający i czasem zasypiam bardzo zmęczona, i nie przespałam całej nocy odkąd się urodził ( a nawet 2 noce wcześniej) ale jego uśmiech, przytulaski i wszystkie małe i większe rzeczy, sprawiają ze jestem bardzo szczęśliwa. Obudziły się we mnie takie zapasy miłości o których istnieniu nie miałam świadomości.

Dzisiaj, gdy ma już ponad roczek, jest go wszędzie pełno. Tak, jest to moja mała torpeda.

Teraz możesz spytać, po co ja tu właściwie wracam. Zabawna sprawa. Moja strona na Facebooku zaczęła żyć własnym życiem, bez mojej ingerencji czy starań i kilka dni temu osiągnęłam 2000 lików. Stwierdziłam, że to dobry powód by wrócić do pisania.

Nie wiem czy będę pisać systematycznie, czy posty pojawią się co tydzień, czy dwa a może trzy razy w miesiącu. Wiem jedno, postanowieniem zadbać o siebie, o swoje pasje i o mojego bloga.

Oznacza to, że mówię... do zobaczenia wkrótce

_______________________________________

I'am suprised myself how much time passed since my last visit in here.

Ona day, I've just lost my interest in writing about food, making pictures, or even cooking anything fancy. There is a really long story behind that.  I moved back to Warsaw after living in Czech Republic with my men for some time. That is actually why I stop writing. I didn't have anybody to cook or bake for any more. My beloved one was 500 km away from me.

Then I found a job in a small Caffee Bistro in Warsaw.  It was really nice to meet new, funny, specific, friendly and many other kinds of people. Cooking, chatting, making them feel pleasure of eating something I prepared was priceless.

In the meantime Me and Damian got married. YES. I am a happy wife of fantastic, handsome guy...unbelieveable. The ceremony and whole wedding day was so loevely. Sharing this time with closest friends and familly was the most preascious time of my life.

AND...two months later I discovered we were gonna have a baby... WOW what a shock...
YES, this was my dream, Yes I was very happy, but maybe some of you know what happens in a girl mind when she realise it's really happening, and it will change your life for ever.
Happiness though, was the strongest feeling over there :)

Pregnancy in all wasn't bad. To tell you the truth I felt nauseous for three months and I couldn't tolerate any coffee, wine or cigarets near me. At the same time I had enormous crave for spinach and chocolate, even one after another ;) Beside the fact I was growing really big, I felt good, was still exersising, eating almost everything. The only thing I really missed, espescially during our honey moon trip to Crete was a glass of dry wine or a cold beer in the evenings. Evenings... yeah... in the first two trimesters I didn't really have evenings, cause I usually was falling asleep like a baby after 8 p.m. Yep, this was fun :)

March 2015...my world turned inside out. My little beautiful, healthy baby boy was already in my arms. I loved him since the first screem, the first look in his eyes, the first touch. Oh yeah, he was loud since the minute number one, but also most beautiful baby I've ever seen.
To be honest, he is demanding, sometimes I am very tired, I didn't sleep during the night since he was born (actually two days before that), but his smile, his huggs, his cute little things make me most happy and awakens such supplies of love I didn't think I have.

Today, being ONE year old, he is all over the place. Yeah, he is my little torpedo :)

You can ask, what brought me back in here?
Funny thing. My Facebook page started to live her own live with me doing nothing :) Couple of days ago it reached 2000 likes...so i figured it's a good reason to come back.

I do not know if i will be systematic. Will the posts appear every week or maybe ones, twice a moth, but I promised myself that I will take care of myself, my passion, and my blog :)

That means... SEE YOU SOON